Infrastruktura drogowa w naszym kraju rozwija się powoli, dlatego kierowcy muszą często stać w korkach. Czasem jednak zatory drogowe powstają przez głupotę ludzką, a nie ze względu na kłopoty z przepustowością.
I tu pojawiają się wątki jazdy na suwak i tzw. „szeryfowania„. Jeżeli istnieją dwa pasy, to należy rozładować ruch na oba, by skrócić kolejkę. Potem wystarczy wykazywać się płynnością oraz wyrozumiałością, by wpuszczać użytkowników kończącego się odcinka na zasadzie „jeden do jednego”. To nic nie kosztuje, a z pewnością przyspieszy jazdę.
Niestety, istnieje grupa kierowców, która twierdzi, że korzystanie z istniejącego pasa to zło i cwaniactwo, ponieważ inni czekają na tym sąsiednim. Mentalność niektórych uczestników ruchu emanuje głupotą z daleka.
Wtedy też pojawiają się samozwańczy stróże jazdy, którzy blokują innych, by dołączyli do kolejki wcześniej, niż nakazuje to zdrowy rozsądek. Zdarza się, że wyjeżdżają przed maski w ostatniej chwili i zmuszają do gwałtownego hamowania. A potem blokują tak długo, jak im się chce.
Głupota szeryfa widziana z góry
Ten szeryf okazał się podwójnie żałosny w swoich poczynaniach. Zacznijmy od tego, że postanowił działać przed węzłem Poznań-Wschód na połączeniu autostrady A2 z drogą ekspresową S5. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że w zimowych warunkach może być tam bardzo ciasno.
Mężczyzna postanowił zablokować kierowców przemieszczających się lewym pasem. Powód? Nieznany. Najbliższy zjazd mógł się korkować, ale kierunek na wprost był dosłownie pusty. Mimo tego, użytkownicy drogi nie mogli jechać z normalną prędkością, bo szeryf na to nie pozwalał.
Przez takie zachowanie utworzył się korek na drugim pasie. Kierowcy nie mieli szans, by ominąć lub wyprzedzić sprawcę zamieszania. W takich sytuacjach powinna reagować policja – najlepiej zabierać uprawnienia umożliwiające jazdę wszelkimi pojazdami silnikowymi. To może być ostatnia nadzieja, bo trudno oczekiwać, że taki bohater cokolwiek i kiedykolwiek zrozumie.