Jazda na wyczynowym jednośladzie wymaga praktyki, a praktyka – czasu i miejsca. Nie zawsze są ku temu okoliczności.
Właśnie dlatego fani jazdy po torach wyścigowych muszą czekać niemal pół roku, by ponownie zasiąść za kierownicami swoich maszyn i udać się na swój ulubiony obiekt. Do tej pory ich tęsknotę mogły wypełniać jedynie gry.
Teraz to się zmieni. Właściciel praw MotoGP nawiązał współpracę z firmą Moto Trainer, czego celem było opracowanie bardzo zaawansowanego symulatora. Efekt, który można już zobaczyć robi wrażenie.
Dokładne odwzorowanie
Symulator miał jak najlepiej odzwierciedlać prawdziwe warunki. Właśnie dlatego do specjalnej platformy został przymocowany motocykl o standardowych gabarytach. Konstrukcja została oczywiście zintegrowana z dużym ekranem i systemem komputerowym, który analizuje pracę przepustnicy i działanie skrzyni biegów.
Nie można oczywiście odczuwać przeciążeń podczas pokonywania zakrętów i hamowania, ale wszystkie pozostałe aspekty zostały doprecyzowane w maksymalnym stopniu. Warto dodać, że symulator motocyklowy objął wszystkie obecne tory MotoGP, co umożliwia porównanie wyników z prawdziwymi zawodnikami.
Konstrukcja pozwala pochylić motocykl pod kątem 50 stopni. W ten sposób można nauczyć się przenoszenia ciężaru. Warte uwagi jest również aktywne zawieszenie. Co ciekawe, system umożliwia połączenie nawet z XBOX-em i PC.
Kosztowna zabawa
Firma chce stworzyć działalność organizującą mistrzostwa w eSporcie. Symulator ma być oczywiście częścią tego przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę zaawansowanie technologiczne, nie powinno zabraknąć chętnych.
Trudno spodziewać się małego wydatku. I rzeczywiście, całość została wyceniona na 13 000 euro, co przy aktualnym kursie (4,54) oznacza wydatek 59 020 złotych. Tak, niecałe 60 tysięcy złotych za zabawkę. No dobrze, profesjonalną zabawkę, która może zainteresować nawet zawodowców.
Biorąc jednak pod uwagę walor naukowy oraz praktykę, to bardzo dobry pomysł. Znacznie lepszy, niż brawura na drogach publicznych, której wciąż nie brakuje. Być może znajdą się inwestorzy, którzy nawet będą na tym zarabiać.