Branża motoryzacyjna walczy z kryzysem. Sytuacja jest na tyle poważna, że na rynkach brakuje samochodów. Polska nie jest tu wyjątkiem.
Ciężką sytuację ma także amerykański koncern. General Motors magazynuje auta bez półprzewodników w dawnej fabryce półprzewodników. Ironia losu? Trochę tak. Dla byłych pracowników zakładu nie jest to jednak powód do śmiechu. Niektórzy z nich czują się wręcz znieważeni.
Na terenie obiektu znajduje się między 5000 a 7000 pick-upów. We wszystkich brakuje tego cennego podzespołu. To efekt kryzysu gospodarczego, ale też uzależnienia się od zagranicznego dostawcy. Jak widać z perspektywy czasu, taka oszczędność nie była dobrym pomysłem.
Teraz już za późno
Fabryka w Kokomo kilka lat temu zajmowała się produkcją półprzewodników, ale General Motors uznało, że taniej będzie skorzystać z oferty zagranicznego dostawcy. Po rezygnacji z wytwarzania mikroczipów, produkowano tam wentylatory, które miały pomagać w walce z pandemią.
Jak wynika z analiz zagranicznych specjalistów, niedobór mikroprocesorów będzie kosztował aż 210 miliardów dolarów. Patrząc na to globalnie, produkcja może zwolnić o nawet 8 milionów egzemplarzy aut. Samo General Motors ma spowolnić tempo o 800 tysięcy pojazdów, co nie napawa optymizmem.
Lokalni mieszkańcy widzą, jak pick-upy przewożone są na plac w Kokomo, a następnie ponownie wracają do montowni w Fort Wayne, gdy półprzewodniki już docierają. Taka sytuacja na pewno utrzyma się w przyszłym roku. Problem jest globalny i nic nie wskazuje na to, by ktoś znalazł rozwiązanie.