Zima daje się we znaki w wielu zakątkach naszej planety. Najgorzej jest, gdy opady deszczu poprzedzą przymrozek.
W takich sytuacjach powstają warstwy lodu na nawierzchniach. Znalezienie przyczepności nie jest więc łatwe, a tym bardziej w samochodach z tylnym napędem. Ten człowiek chciał pomóc wypchnąć auto, które utknęło na oblodzonym parkingu, ale sam nie miał przyczepności w butach.
Na nagraniu widać, że kierowca Dodge’a Challengera miał wyraźne kłopoty z ruszeniem. Duży silnik i pokaźna moc nie mają większego znaczenia, gdy tylna oś nie radzi sobie z przeniesieniem potencjału na asfalt.
Próby spełzły na niczym
Jeden ze świadków dostrzegł kłopoty kierowcy muscle cara i postanowił mu pomóc. Próbował odpychać auto, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów. W końcu sam się wywrócił i ubrudził spodnie.
Wtedy dołączył drugi mężczyzna. Wydaje się, że we dwóch nie było już możliwości odniesienia porażki. Natura szybko jednak zweryfikowała śmiałków i ponownie wygrała. Jeden z nich był nawet bliski utraty uzębienia i wstrząśnienia mózgu.
Można podejrzewać, że Dodge Challenger miał letnie opony, które nawet na płaskiej nawierzchni nie dawały minimum przyczepności w takich warunkach. Wydaje się, że w takich okolicznościach nawet lepiej, by samochód został na parkingu.
Droga hamowania i reakcja na ruchy kierownicą w nagłych sytuacjach byłyby zaburzone, dlatego mądrzejszą decyzją jest ograniczenie ryzyka i skorzystanie z lawety.