Choć sezon dopiero nabiera tempa, coraz więcej wiemy o przyszłorocznych kontraktach kierowców. Dziś odkryto kolejne karty. Trudno jednak mówić o zaskoczeniach, szczególnie w tym drugim przypadku.
Pierre Gasly był „drugą nadzieją” Red Bulla, ale nie potrafił odnaleźć się obok Verstappena. Później postanowił przejść do Alpine, co okazało się niezłym ruchem – przynajmniej początkowo. Dziś to jedna z tych ekip, które zamykają stawkę.
Widać, że Francuzi mają duży problem na różnych szczeblach – zaczynając od organizacji, a kończąc na strategii i atmosferze. Decyzja o rezygnacji z usług Estebana Ocona nie była przypadkiem. Drugi z rodzimych kierowców wyraźnie zaburzał „porządek” i był daleki od subordynacji na rzecz całej ekipy.
>FIA ujawniło zmiany w przepisach od sezonu 2026. Bolidy F1 będą mniejsze i lżejsze!
Gasly jest uznawany za bardziej pokornego, wyważonego kierowcę i to ma swoje odzwierciedlenie zarówno w wywiadach, jak i w stylu jazdy. Raczej nie jest materiałem na bezwzględnego mistrza świata, ale miał sporo przebłysków, szczególnie w satelickiej ekipie Red Bulla, gdzie wyglądał, jak nauczyciel i idol Tsunody.
Przejście do Alpine (dawniej Renault) było rozsądne wizerunkowo. Francuski kierowca we francuskim zespole to zawsze dobry zestaw dla lokalnych kibiców. Przedłużenie kontraktu nie było jednak takie oczywiste.
Gasly i Stroll zostają
Gasly z pewnością chciałby, aby Alpine dawało większe możliwości zdobywania punktów, ale w tym sezonie raczej będzie ciężko przebić się do czołowej piątki. Niemniej jednak prognozy muszą być obiecujące, skoro postanowił pozostać tam, gdzie jest.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nie było za wiele pewnych alternatyw. Alpine ma budżet i wciąż duże zaplecze utalentowanych inżynierów. Trzeba jednak kogoś, kto to wszystko uporządkuje. Czy taką osobą może być Flavio Briatore? Niektórzy twierdzą, że ten barwny biznesmen może wnieść ekipę na wyższy szczebel, mimo że nie bardzo zna się na F1. Wcześniej udowadniał, że takie scenariusze są możliwe.
Drugi z potwierdzonych dziś kierowców to Lance Stroll. To oczywiście syn właściciela ekipy Astona Martina, który może jeździć tak długo, jak tylko zechce. W zespole mówią, że ma predyspozycje, by zostać mistrzem świata, ale na ich miejscu też byśmy obrali taką taktykę. Pan Lawerence Stroll to wymagający człowiek i warto o tym pamiętać.
Co dalej? Jest jeszcze kilka wolnych miejsc, które najpewniej zostaną przejęte przez debiutantów. To też oznacza, że niektórzy kierowcy pożegnają się ze swoimi dotychczasowymi pracodawcami i nie utrzymają się w F1.