FSO Polonez to ikona polskiej motoryzacji i jeden z symboli PRL-u. Dziś już trudno spotkać go na drodze. Ostatnie zadbane egzemplarze trzymane są w ciepłych garażach.
Ciężko jednak mówić o wartości kolekcjonerskiej. Raczej chodzi o sentyment, bo ten model niewiele znaczył w skali globalnej. Jest jednak ważną częścią rodzimej historii, dlatego zawsze będzie wzbudzał mój uśmiech. Fajnie, że na zlotach pojawiają się sztuki, którymi podróżują kolejne pokolenia.
Ten Poldek został gruntownie zmodyfikowany przez pewnego mieszkańca Warszawy. Zdecydował się on na odważną wizję Bosozoku. Cóż to takiego? To japoński nurt kultury motoryzacyjnej, który początkowo bazował na motocyklach. Później jednak wkroczył do świata samochodów.
W pewnym sensie chodzi o maksymalną indywidualizację poprzez… przesadę. Jedyną granicą jest tu wyobraźnia. Prezentowana koncepcja wydaje się dość skromna na tle tych azjatyckich, ale to akurat dobrze – jest w niej więcej smaku.
Właściciel nie zdecydował się na żaden swap czy wymianę bebechów silnika. Pod maską pozostał seryjny benzyniak o pojemności 1,6 litra i mocy 75 KM. Do wolnego toczenia felg z pewnością wystarczy.