No i doczekaliśmy się kolejnego ważnego debiutu. Ford przedstawił światu najnowszą interpretację Mustanga, która ma nadwozie SUV-a. Amerykanie poszli za ciosem i zdecydowali się na pełną elektryfikację modelu.
Absolutna rewolucja. Pamiętajmy jednak, że to nie jest zastępstwo kultowego modelu, tylko uzupełnienie oferty i wykorzystanie marketingowe popularnej nazwy. Mach-E czerpie jednak garściami z Mustanga, przynajmniej pod względem stylistycznym. Bardzo podobne są elementy oświetlenia oraz masywne błotniki. W oczy rzucają się także wąskie przeszklenia i wyraźnie opadająca linia dachu. Sylwetka auta jest bardzo nietypowa, nawet jak na SUV-a ze sportowym zacięciem. Warto dodać, że wykorzystano tu nową platformę przeznaczoną dla pojazdów w pełni elektrycznych.
We wnętrzu widać jedynie kilka elementów wspólnych z aktualnie oferowanymi Fordami. Przed oczami kierowcy znalazły się cyfrowe wskaźniki na prostokątnym wyświetlaczu (10,2 cala). Tuż obok zagościł 15,5-calowy tablet, który skupia wokół siebie większość funkcji. Do złudzenia przypomina rozwiązanie znane z Tesli. Reszta kokpitu jest bardzo minimalistyczna. Nie zabrakło jednak półek, schowków i wnęk na drobiazgi. Trudno pisać o przestronności, ale podejrzewamy, że będzie ona na poziomie kompaktowych SUV-ów. Warto dodać, ze kabina jest 5-osobowa. Z kolei bagażniki są dwa. Przedni ma pojemność 136 litrów, a tylny – aż 821 litrów. To naprawdę ogromne możliwości przewozowe.
Co ciekawe, auto będzie oferowane w różnych konfiguracjach mocy i napędu:
– 259 KM, napęd RWD, bateria 75,7 kWh, zasięg 370 km, 6 sekund do 100 km/h;
– 286 KM, napęd RWD, bateria 98,8 kWh, zasięg 483 km, mniej niż 6 sekund do 100 km/h;
– 338 KM, napęd AWD, bateria 98,8 kWh, zasięg 435 km, około 5 sekund do 100 km/h;
– 465 KM, napęd AWD, około 4 sekund do 100 km/h (pozostałe dane jeszcze nie zostały ujawnione.