Wbrew pozorom zbudowanie dobrego auta miejskiego nie jest łatwą sztuką. Gdy jednak do tego dojdzie, zawsze jest obawa, że jego nowa generacja nie będzie równie udana. Właśnie dlatego Ford nie ryzykował i postawił na ewolucję. Dzięki temu Fiesta zmieniła się tylko tam, gdzie była potrzeba.
Karoseria
Nie lubię uogólniać, ale pozwolę sobie na stwierdzenie, że najnowsze wcielenie miejskiego Forda jeszcze bardziej przypadnie do gustu Paniom. Wydaje się bowiem delikatniejsze i nowocześniejsze pod względem stylistycznym. Jeśli dorzucimy do tego chromy, którymi uzupełniona jest wersja Titanium, a także ciekawy lakier (Chrome Copper), to już z pełnym przekonaniem możemy mówić o samochodzie designersko skrojonym pod płeć piękną. Aczkolwiek warto dodać, że w ofercie jest również odmiana ST-Line prezentująca się znacznie bardziej zawadiacko i charakternie – to zdecydowanie coś dla Panów.
Nawet w półmroku po jednym zerknięciu można dojść do wniosku, że to Fiesta. Wiem, żadne odkrycie, ale… Praktycznie każdy element karoserii jest nowy. Styliści zdecydowali, by wszelkie zmiany pozwoliły na wprowadzenie świeżości, ale nie zlikwidowały wypracowanej przez poprzednika tożsamości. I było to rozsądne posunięcie. Mamy więc szeroki grill, jednakże o nieco innym kształcie. Są też „łezkowate” reflektory, choć znacznie łagodniejsze niż dotychczas. Za największą zmianę można uznać tylne lampy umiejscowione poziomo. Dzięki temu zabiegowi auto wygląda na dojrzalsze.
Wnętrze
Każdy, kto miał do czynienia z poprzednią generacją wie, iż kokpit nie był jej najmocniejszą stroną. Wielu narzekało na gąszcz przycisków, które nie do końca pozwalały na prostą obsługę. Ja nie miałem z tym problemu, ale skoro może być lepiej, to warto skorzystać… Teraz możemy mówić o znacznie przyjaźniejszym w obsłudze projekcie, który nie pozostawia wiele do życzenia – ani w dziedzinie czytelności, ani w dziedzinie ergonomii.
Na szczycie konsoli centralnej znajdziemy ekran multimedialny (topowy, 8-calowy) znany z większych modeli Forda. Opiera się na systemie SYNC3, dlatego można liczyć na wygodną i intuicyjną obsługę. Pod nim wygospodarowano miejsca na kilka podstawowych przycisków, dwie dysze nawiewu i dopracowany panel automatycznej klimatyzacji. Nic dodać, nic ująć. Zegary są natomiast bardzo proste i czytelne. Pomiędzy nimi znalazł się wyświetlacz rozbudowanego komputera pokładowego obsługiwanego za pośrednictwem wielofunkcyjnej kierownicy. Jeśli już o niej wspomniałem, to chętnie dodam, że wieniec świetnie leży w dłoniach.
Fotele nie wyglądają na wyjątkowe w jakiejkolwiek z dziedzin, ale oferują całkiem przyzwoite wyprofilowanie i zakres regulacji. Zagłówki mogłyby jednak mieć nieco bardziej przyjazne wypełnienie. Warto dodać, że siedziska można osadzić dość nisko, co dla wyższych osób ma spore znaczenie. Z kolei dostęp do drugiego rzędu jest odpowiedni ze względu na zastosowanie szerokiego otworu drzwiowego. Dwie osoby średniego wzrostu powinny się zmieścić bez najmniejszych problemów. Trzeba jednak pamiętać, że podwójne okno dachowe zabiera odrobinę przestrzeni nad głowami (ale wygląda naprawdę dobrze).
Tradycyjnie, na sam koniec zostawiam bagażnik. Fiesta oferuje dokładnie 292 litry standardowej pojemności, co jest klasową średnią. Tyle wystarczy na duże zakupy lub weekendowy ekwipunek. Po złożeniu drugiego rzędu można zwiększyć tę wartość do 1093 litrów. Uzupełnieniem całości jest dość szeroki otwór załadunkowy umożliwiający przewiezienie całkiem sporych przedmiotów.
Technologia
Tym razem przyszło mi testować całkiem żwawą wersję silnikową. Pod maską mieszka bowiem 3-cylindrowy, 1-litrowy benzyniak z rodziny Ecoboost generujący 125 KM (6000 obr./min.) i 170 Nm (1400-4500 obr./min.). Moc przekazywana jest na koła przednie przy udziale 6-biegowej skrzyni manualnej. W ofercie są także dwa inne warianty oparte na tym silniku: 100- i 140-konny. Co ważne, oba mogą współpracować z przekładnią o tej samej liczbie przełożeń (słabszy dostępny także z automatem). Tak skonfigurowana Fiesta waży 1164 kg, czyli nieprzesadnie dużo. Sprint do pierwszej setki zajmuje jej 9,9 sekundy, a przyspieszanie kończy się dopiero przy 195 km/h. Pomiary testowe dotyczące spalania również nastrajają optymistycznie. Średnia z całego dystansu (900 km, cykl mieszany) wyniosła dokładnie 6 litrów. Dodam, że nie oszczędzałem…
Wrażenia z jazdy
Muszę przyznać, że trochę się obawiałem nowych właściwości jezdnych Fiesty. Poprzednie wcielenie wyznaczyło w tej dziedzinie pewien standard, któremu ciężko cokolwiek zarzucić, szczególnie podczas dynamicznego pokonywania zakrętów. Na szczęście, auto samo wyprowadziło mnie z błędu. Niech Was nie zwiedzie ugrzeczniona stylistyka! Inżynierowie Forda postawili na ten sam charakter podwozia, co oznacza, że wciąż można liczyć na sporo frajdy za kierownicą.
Duża w tym zasługa nie tylko zawieszenia, ale też precyzyjnego układu kierowniczego, który we właściwym stopniu informuje o tym, w jakim położeniu znajdują się koła przednia osi. Auto słucha poleceń kierowcy i nawet gwałtowna zmiana toru jazdy nie wyprowadza go z równowagi. Czy coś na tym ucierpiało? Tłumienie nierówności mogłoby pozwolić na nieco więcej komfortu, ale w samochodzie miejskim i tak trudno oczekiwać cudów w tej dziedzinie.
Wspomniana wyżej dorosłość objawia się też na autostradach. Fiesta nie cierpi na boczne podmuchy wiatru i wykazuje się stabilnością przy każdej dozwolonej prędkości. Z kolei silnik i skrzynia pozwalają na ich swobodne osiąganie. Odpowiedni potencjał pod maską umożliwia także bezpieczne wyprzedzanie. I właśnie tak powinno być. Reprezentanci segmentu B coraz częściej stają się przecież autami dla niewielkich rodzin, dlatego ich wszechstronny charakter ma znaczenie.
W nowej generacji małego Forda nie zabrakło oczywiście asystentów, którzy wpływają na bezpieczeństwo – zarówno podróżnych, jak i kierowcy. Fiesta może być wyposażona niemal we wszystko, co Ford oferuje w wyższych segmentach. Zamiast wymieniać wszelkiego rodzaju pomocników, pozwolę sobie jednak na wspomnienie o innym, acz istotnym elemencie wyposażenia – systemie audio B&O. Dawno w samochodzie tych gabarytów nie miałem do czynienia z tak przyzwoitym dźwiękiem wydobywającym się z głośników. Wierzcie mi, to naprawdę umila podróż.
Okiem przedsiębiorcy
Podstawowa wersja tego modelu to wydatek 44 900 zł. Bazowy wariant obejmuje 70-konny silnik o pojemności 1,1 litra, 5-biegowy manual i wyposażenie Trend. Za testową wersję trzeba zapłacić aktualnie 59 050 zł (promocja, -7500 zł). Dodatki mogą jednak wywindować tę kwotę do grubo ponad 70 tysięcy złotych.
Ford oferuje oczywiście zróżnicowane formy finansowania. Podstawą jest kredyt z umową na okres od 6 do 60 miesięcy i sugerowaną wpłatą własną od 10% (choć istnieje możliwość finansowania pełnej wartości). Klient może też wybrać jeden z dwóch rodzajów rat: równe lub malejące. Firmy mogą postawić natomiast na leasing z umową na okres 24, 36 lub 48 miesięcy. Opłata wstępna wynosi od 1% wartości samochodu. Polski oddział marki poleca także wynajem długoterminowy, który cieszy się uznaniem osób stawiających na wygodę podczas eksploatacji.
Podsumowanie
Ewolucja zamiast rewolucji. Ford wybrał odpowiednią drogę projektując nową generację Fiesty. Auto nie zmieniło swego charakteru, ale stało się nowocześniejsze, bezpieczniejsze i bardziej przyjazne w obsłudze. Nie ma wątpliwości, że to jeden z najbardziej istotnych graczy w segmencie B.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński