w ,

Ford B-Max 1.6 TDCi 95 KM Titanium – Typ oryginalny

– Tato, tato czy ja jestem jakiś dziwny?
– Nie, ty jesteś oryginalny, bo wszystko, co oryginalne jest lepsze – jeansy, dolary, kompakty!

 

My z perspektywy 20 lat obecności w branży motoryzacyjnej dopiszemy do tej ?tofikowej? listy także samochody. Problem tylko w tym żeby nie przefajnować?

 

Z żalem konstatujemy, że zabrakło nas na prezentacji tego oryginalnego fordowskiego minivana. Z tym większą niecierpliwością czekaliśmy na test drogowy nietuzinkowego auta. Kiedy więc już wsiedliśmy do B-Maxa, pierwszym, co staraliśmy się sprawdzić, była sztywność nadwozia. Wszak brak środkowego słupka w sporym aucie może być powodem do pewnego niepokoju. Szybko okazało się, że niepotrzebnie się obawialiśmy. Różnica w sztywności nadwozia, choćby w porównaniu z Oplem Merivą, dla kierowcy jest w zasadzie żadna. Tak naprawdę, środkowy słupek zniknął tylko optycznie. Jego role przejęły drzwi. Może to i dziwne, ale zarazem praktyczne rozwiązanie. Odkryje to szybko ten, kto wyjechał właśnie z Ikei z kilkoma pudłami kryjącymi jego nowe meble. Ale, ad rem.

Karoseria
Ford B-Max wygląda właściwie jak C-Max. Jest tylko trochę bardziej? kompaktowy. Jeżeli już uprzemy się, żeby szukać różnicy, to znajdziemy ją za słupkiem C – konstruktorzy przestylizowali tył auta. Resztę tylko pomniejszyli. Kiedy patrzymy na auto z profilu, w zasadzie nie można dostrzec stylistycznego żarciku, jakim niewątpliwie było pozbawienie B-Maxa środkowego słupka. Po co więc rezygnować z tego, co w zasadzie od zawsze było integralną częścią auta? Na pewno dla wygody. Jego brak to około 1,5 metra przestrzeni nie przedzielonej niczym. Kiedy dodamy, że podłoga po złożeniu środkowego rzędu foteli ma 2,3 metra niczym nie ograniczonej długości, okazuje się, że auto jest pojemne niczym mała ciężarówka. Z tej perspektywy aż trudno uwierzyć, że ten samochód powstał na bazie? Fiesty. Ze względu na to, nie bez znaczenia była kwestia odchudzenia auta. Zastąpienie ciężkich detali słupka B dodatkowym wprawdzie, ale lekkim wspornikiem drzwi bardzo w tym pomogło.

Wnętrze
Wygląd kokpitu zdradza, że od środka B-Max to zasadniczo C-Max w miniaturze. Tylko, że w przypadku tego drugiego wnętrze nieco rozjaśniają wstawki z jaśniejszego plastiku czy szczotkowanego aluminium. Wnętrze tego mniejszego wygląda niestety szaro i smutno. Wprawdzie panoramiczny dach wpuszcza do kokpitu sporo światła, ale w pochmurne dni daje to tyle, co umarłemu kadzidło. Szkoda, wszak B-Max nie jest biedniejszym braciszkiem obu większych Max-ów. Ba, kosztuje całkiem sporo. Testową wersję Titanum wyceniono na 95 tys. Za te pieniądze Ford mógłby przełamać jakimś stylistycznym gadżetem szarą monotonię.

 

O ile mamy nieco zastrzeżeń do kolorystyki, o tyle do jakości materiałów wykończeniowych czy montażu elementów kokpitu mieć ich nie możemy. Tu jest lepiej niż dobrze i o trwałość wnętrza możemy się przez całe lata nie martwić. Na pochwałę zasługują też przednie fotele. Są, pomimo nieco mniejszych gabarytów niż w C-Maxie równie wygodne. Także tylna kanapa zasługuje na słowa uznania. I to nie byle jakie! Wyraziła je sama Teściowa, a jak Mamusia chwali, to?

Wsiadanie do auta wymaga nieco przyzwyczajenia. Do przodu, nie ma problemów. Nieco zastanowienia wymaga sytuacja, kiedy musimy się czegoś przytrzymać, żeby wskoczyć na kanapę. My podpowiadamy, że najlepiej dachu, ale właściciel dość szybko wypracuje pewnie swoją szkołę.

 

Auto pomieści wygodnie 4 osoby i ewentualnie dziecko. Do tego pozwoli na zabranie prawie 320 litrów bagażu. To sporo, ale po złożeniu foteli robi się jeszcze ciekawiej, bo za fotelami pomieścimy prawie 1400 litrów!

Technika
Jak już wspomnieliśmy, B?Max powstał na bazie Fiesty. Jest jednak od niej nieco obszerniejszy. Auto mierzy 4077 mm długości, 1751 szerokości i 1604 wysokości. I dopuszczono je do ciągnięcia 575 kg przyczepy zarówno z hamulcem najazdowym jak i bez.

 

Pod maską B-Maxa pracować może jeden z 5 silników. Trzy z nich to ?benzyny?: 1,0 Ecoboost (w dwóch wariantach – 100 KM i 120 KM), 1,4 Duratec (90 KM) i 1,6 Duratec (105 KM). Dwa pozostałe to oczywiście diesle: 1,5 TDCi (75 KM) oraz 1,6 TDCi (95 KM). My do testu otrzymaliśmy ten ostatni. Wydawać by się mogło, że w dobie downsizingu z diesla o pojemności 1,6 litra można wycisnąć więcej. Tym razem Ford się jednak na ?podciągnięcie? mocy nie zdecydował. Efekt? Połowiczny. Auto trzymane na nieco wyższych obrotach jeździ bardzo sprawnie. Niestety, przy 1500 obr./min sprawa wygląda kiepsko. Wciskamy pedał gazu w podłogę i? niewiele z tego wynika. Owszem, B-Max nie jest sportowcem, ale jeżeli już chcemy produkować auta emitujące mniej CO2, warto podgonić silnik dodatkowym kompresorem, który ?uaktywni? silnik w dolnym rejestrze. Wtedy szybciej pojedziemy i przy okazji wyprodukujemy mniej cieplarnianego gazu.

 

W sumie auto nie jest jednak tak nieruchliwe, na jakie mogłoby wyglądać. Niecałe 14 sekund do 100 km/h w tej konfiguracji to naprawdę nieźle. Do tego zaskakująco niski apetyt na olej napędowy. ?Testówka? w bardzo trudnych warunkach drogowych (czego dowodem są śnieżne zdjęcia) paliła średnio około 5 litrów na 100 km ? z naszej strony chapeau bas!

 

Wrażenia z jazdy
Auto, pomimo gabarytów prowadzi się bardzo dobrze. Nam przypadł do gustu idealnie leżący w dłoniach wieniec kierownicy. Zawieszenie jest wprawdzie nienadmiernie komfortowe, ale dzięki temu B-Max naprawdę świetnie trzyma się drogi. Większość przycisków i dźwigienek jest na właściwym miejscu. Większość, niestety nie wszystkie. Niełatwo w Fordzie sterować radiem. Ba, całą strefą audio. Interfejs jest, naszym zdaniem, zbyt skomplikowany. Ale tak naprawdę to jedyny problem i dotyczący w zasadzie wszystkich Fordów z fabryczną instalacją audio. Innych uwag do auta nie mamy. Powiem więcej, B-Max to omalże idealny pojazd dla typowej polskiej rodziny. Dzięki mniejszym gabarytom dość łatwo nim zaparkować. Brak słupka B to łatwość załadunku wszystkiego. Dużo przeszkleń to zaś świetna widoczność z miejsca kierowcy w każdą stronę.

Okiem przedsiębiorcy
Zawsze najtrudniej odpowiedzieć, dla kogo jest to auto. Wydaje się nam, że dla tych, którzy nie potrzebują minivana w wersji ?maxi? i wystarczy im właśnie taki pojazd. Taki, czyli zapewniający komfort podróżowania 4 osobom i łatwość załadunku rzeczy o większych gabarytach i niekoniecznie dużym ciężarze.

 

Ford poprzez swoje usługi finansowe zapewnia możliwość zakupu na kredyt lub leasing poprzez swój bank i swoje salony dealerskie. Kredyt to możliwość zakupu auta na raty w ciągu od 12 do 60 miesięcy. Preferowany jest zakup przy minimalnym (10-procentowym) wkładzie własnym. Istnieje jednak możliwość skredytowania 100 % wartości auta.

 

W przypadku leasingu, opłata wstępna wynosi od 10 do 45 procent. Okres trwania musi zmieścić się w czasie od 24 do 60 miesięcy.

 

Auta objęte są 2-letnią gwarancją fabryczną lub dodatkowo, jako Ford Produkt od 3 do 5 lat lub 150 tys. kilometrów

 

Podsumowanie
Jak ocenić to auto? Za oryginalność i walory użytkowe, ocena prawie maksymalna. Za cenę dalibyśmy Fordowi czerwoną kartkę, bowiem testowy model kosztował 95 tys. Wszak niewiele drożej trzeba zapłacić za sporo większego i bardziej prestiżowego C-Maxa. Skąd taka kalkulacja? Nie wiemy, ale mamy nadzieję, że B-Max wkrótce będzie tańszy, bo jest samochodem wartym zainteresowania.

 

Autor i zdjęcia: Artur Balwisz

 

 

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Filip Skrońc – La petite mort w Galerii Pauza

Ratunkowa „Pięćsetka”?