Włoska marka nie zamierza podporządkowywać się trendom eliminującym z rynku silniki spalinowe. I jest tu słuszna postawa, biorąc pod uwagę aktualną sytuację przemysłu motoryzacyjnego.
Ferrari F80 jest tego kolejnym przykładem. Zastosowano w nim elektryczność, ale po to, by użytkownik miał do dyspozycji jeszcze więcej mocy i elastyczności. Pozostałe aspekty z pewnością były dla inżynierów drugo-, a nawet trzeciorzędne. Takie podejście jest w pełni zrozumiałe.
Projektanci wykonali kawał dobrej roboty. Nowość prezentuje się widowiskowo, a jednocześnie nie ma w sobie wulgarności. Nisko osadzony front, z pokaźnym wylotem powietrza, wysuniętym zderzakiem, wąskimi reflektorami i czarnym pasem biegnącym przez całą szerokość wygląda drapieżnie.
Profil ujawnia ciekawe proporcje, które ujawniają długi tył. To oczywiście może wynikać z obecności silnika, który został umieszczony centralnie. Natomiast tył jest spójny z przodem. Znajdziemy tu niewielkie lampy, długi spojler, centralną końcówkę wydechu i potężny dyfuzor.
Wnętrze dysponuje dwoma fotelami kubełkowymi. Kokpit prezentuje się minimalistycznie, wręcz surowo. Posiada jednak wszystko, co niezbędne do dynamicznej, wyczynowej jazdy. Liczba przycisków została ograniczona do minimum.
Ferrari F80 – dane techniczne
Jak już wspomnieliśmy, włoski model oferuje układ hybrydowy. Co ciekawe, sercem nie jest V12 tylko niemal o połowę mniejszy silnik V6 o pojemności 3 litrów. Konserwatywni klienci mogą początkowo kręcić nosami, ale nie ma powodów do narzekania.
To jednostka, która znajdowała się w wyścigowym Ferrari 499P, które wygrało w wyścigu Le Mans. Krótko mówiąc, godne konotacje. Konstrukcja posiada podwójne doładowanie i potrafi rozwijać aż 9200 obrotów na minutę. Za przenoszenie jego potencjału odpowiada ośmiobiegowa skrzynia automatyczna
Uzupełnieniem benzyniaka jest elektryczność. Potencjał systemowy tego zestawu to aż 1200 koni mechanicznych. Nie ma więc mowy o rozczarowaniu, co jasno sugerują osiągi. Ferrari F80 rozpędza się do setki w 2,15 sekundy i potrafi pędzić aż 350 km/h. Warto dodać, że 200 km/h można zobaczyć po upływie 5,75 sekundy.
Mówimy więc o terytorium McLaren W1, który został ostatnio pokazany. Z układem zintegrowano akumulator trakcyjny o pojemności 2,3 kWh, który jest uzupełniony wydajnym systemem odzyskiwania energii (nawet 70 kW).
Jeżeli chodzi o cenę, to oczywiście nie jest tanio. F80 startuje od 3,6 miliona euro, co oznacza, że jest to najdroższe Ferrari, jakie powstało. Powstanie 799 egzemplarzy, które będą trafiały do klientów od 2015 do końca 2027 roku.