Europejscy producenci są w bardzo trudnej sytuacji. Absurdalne normy prawne promujące niechciane technologie oraz chińską konkurencję sprawiają, że trudno opracować skuteczną strategię produktową. Nie inaczej jest w przypadku marki z Wolfsburga. Dziś już wiemy, że kolejne elektryczne Volkswageny nie zadebiutują w 2025 roku.
Elektryczne Volkswageny nieco później
Żaden model akumulatorowy Volkswagena nie zadebiutuje na rynku w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Dla niektórych będzie to oczywistość – po uwzględnieniu popytu na samochody rzekomo „zero-emisyjne”.
Patrząc na to jednak obiektywnie, nie jest to dobra informacja, szczególnie w przypadku jednej z przyszłych premier. Chodzi o model ID.2, czyli ten najmniejszy w gamie. Ma być nowoczesny, wydajny i przystępny cenowo, co z pewnością przyczyni się do jego popularności. Im szybciej zadebiutuje, tym lepiej.

Warto dodać, że od debiutu ID.3 oraz ID.4 minęło już cztery lata. Najnowszym, a przy tym najlepszym „elektrykiem” z oferty tego producenta jest ID.7. To jednak stosunkowo drogie auto reprezentujące segment D.
Elektryczne Volkswageny mają więc trudne zadanie. Muszą jeszcze jakiś czas rywalizować z nowocześniejszą konkurencją. „„Przez następny rok lub dłużej VW jest zmuszony sprzedawać starą technologię nowym klientom” – powiedział Bloombergowi niemiecki analityk motoryzacyjny, Matthias Schmidt. Do tego, w ich klasach robi się coraz gęściej, co zwiastuje zmniejszenie udziałów rynkowych.
Trudna sytuacja Volkswagena
To bez wątpienia jedna z najbardziej istotnych marek europejskich. Jej kondycja w dużej mierze wpływa na różne gałęzie gospodarki – nie tylko w Niemczech, ale też w Polsce i innych krajach Starego Kontynentu.
Jeszcze dziesięć lat temu trudno byłoby sobie wyobrazić aż tak duże problemy Volkswagena. Niestety, zamykanie dużych fabryk i wstrzymywanie produkcji to bolesne fakty, których nie dało się uniknąć.
Producent z Wolfsburga musi znaleźć przepis na wydostanie się z kłopotów. Według nas jednym z kluczowych aspektów jest strategia oparta na dywersyfikacji. Brnięcie w samą „elektryczność” to za duże ryzyko – szczególnie w tych niepewnych czasach.
Jednocześnie konieczny jest nacisk na Komisję Europejską i szeroko pojęte władze, które forsują ideologię niszczącą zarówno przemysł motoryzacyjny, jak i całe gospodarki – do tej pory dobrze prosperujące. Jeśli nie nastąpi „rewolucja zwrotna”, to Stary Kontynent będzie w coraz cięższej sytuacji.