Niewiele samochodów ma tak mocny wizerunek (budowany przez lata), jak kultowa terenówka ze Stuttgartu.
Historia klasy G to już niemal pół wieku. Pod względem stylistycznym, auto stopniowo ewoluowało. Technicznie to już jednak rewolucja. Zupełnie inne płyta podłogowa, gama jednostek czy zakres zastosowanych systemów wspierających kierowcę. Czy następnym krokiem będzie elektryczna Gelenda? Jeżeli tak, to mogłaby nazywać się Mercedes EQG i nosić takie szaty.
Dziś wydaje się to jeszcze mało realne, ale żyjemy w czasach wyraźny zmian trendów związanych z układami napędowymi. Nie wiadomo, czy sugerowana technologia będzie równie długo stosowana, co ta spalinowa, ale niewątpliwym jest, że właśnie to na nas czeka.
Wróćmy jednak do projektu niezależnego grafika. Aby zachować designerską koncepcję samochodu, Kolesa nie zmieniał jego bryły. Zastosował jedynie prosty motyw, który nawiązuje do innych elektrycznych modeli. To lity, czarny grill z ciekawym motywem świetlnym. Dzięki temu Klasa G nie zmieniła się w sposób znaczący, a przy tym da się ją odróżnić od odmian ze zwykłymi jednostkami spalinowymi.
Warto dodać, że aktualnie oferowana Klasa G występuje w czterech wariantach – dwóch benzynowych oraz dwóch wysokoprężnych:
- AMG G 63 (585 koni mechanicznych, 850 niutonometrów): od 791 800 złotych
- G 500 (422 konie mechaniczne, 610 niutonometrów): od 598 000 złotych
- G 400 d (330 koni mechanicznych, 700 niutonometrów): od 549 200 złotych
- G 350 d (286 koni mechanicznych, 600 niutonometrów): od 533 900 złotych
Elektryczna Klasa G mogłaby korzystać z rozwiązań znanych z najnowszej limuzyny na prąd – modelu EQS. Wśród nich znajduje się bateria o pojemności 108 kWh, która zapewniałaby zasięg zbliżony do tego w samochodach spalinowych.