Jego kadencja miała potrwać nieco dłużej. Co wydarzyło się, że zrezygnował? Patrząc na sytuację koncernu, można stwierdzić, że wszystko.
Dyrektor generalny Stellantis postanowił odpuścić sobie zarządzanie tym ogromnym przedsięwzięciem – przynajmniej tak brzmi oficjalna wersja. Niektórzy twierdzą, że został zmuszony przez radę nadzorczą, co również jest możliwe. Jak zwykle w takich sytuacjach, będzie to jasne dopiero za jakiś czas.
Carlos Tavares, bo o nim mowa, miał przed sobą bardzo trudne zadanie – i to trzeba uczciwie przyznać. Podjął jednak szereg niezbyt korzystnych decyzji, które zresztą okrasił barwnymi wypowiedziami. Ostatnie z nich na pewno nie pomogły w utrzymaniu pozycji.
66-letni Portugalczyk jest odpowiedzialny za rewolucję technologiczną, która raczej nie okazała się pasmem sukcesów. Można jednoznacznie stwierdzić, że znaczna część marek ma spore problemy. Dlaczego?
Nacisk na zmianę koncepcji napędowej nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Koncern coraz śmielej dostosowywał się do polityków – w oderwaniu od uwarunkowań rynkowych, które są zupełnie inne. A przecież to klient jest tym najważniejszym ogniwem, bo jak nie kupi produktu, to żaden polityk tego nie zrekompensuje.
Unia Europejska kontra przemysł motoryzacyjny
Należy dodać, że Tavares nie był pierwotnie zwolennikiem przesadnie szybkiej elektryfikacji, co wielokrotnie powtarzał. Z jakiegoś powodu zatwierdzał jednak strategie produktowe, które od samego początku wydawały się wątpliwe.
Na Starym Kontynencie istnieje kilku poważnych graczy w tej branży. Ich siła jest niezaprzeczalna, ale najpewniej sami w nią nie wierzyli, skoro dostosowali się do krótkowzrocznych decyzji Unii Europejskiej.
Co miały zrobić? To koncerny motoryzacyjne powinny wywrzeć wpływ na polityków, a przynajmniej przeforsować kompromis, który pozwoli utrzymać rynek i przemysł na powierzchni. To one są w stanie dostarczyć dane, pokazać tendencje sprzedażowe i oczekiwania klientów.
Podporządkowanie się politykom było błędem. Fakt, łatwo jest to mówić z wygodnego fotela, ale nietrudno odnieść wrażenie, że Stellantis, Volkswagen i kilka innych poważnych koncernów podkuliło ogony. Konsekwencją tego jest wzrost udziałów chińskich marek i miliardy wrzucone w elektryfikację, która wciąż nie przynosi oczekiwanych zysków.
Dyrektor generalny Stellantis – natychmiastowa rezygnacja
To oczywiste, że nie wiemy wszystkiego na ten temat. Znamy jednak co najmniej kilka wątpliwych pomysłów, na które pozwolił Carlos Tavares. Można wszystko zrzucać na szefów poszczególnych marek, ale jasne jest, kto daje zielone światło lub pod czyim przewodnictwem zapadają najistotniejsze decyzje.
Ten najbardziej oczywisty to usunięcie z rynku kury, która znosi złote jaja. Był nią spalinowy/hybrydowy Fiat 500, który został zastąpiony elektrycznym. Skutek jest taki, że klienci nie kupują żadnego, bo ten rzekomo zero-emisyjny w ogóle nie budzi zainteresowania. Trzeba było wstrzymać jego produkcję, bo podaż wyraźnie przewyższała popyt.
Kolejna wątpliwa postawa dotyczyła opinii na temat Maserati, które ma przeciętne wyniki. Dyrektor generalny Stellantis uznał, że to wina marketingu. Abstrahując od tego, czy ma rację, nie jest to odpowiednia wypowiedź, bo nie wnosi niczego dobrego – ani marce, ani koncernowi, ani wizerunkowi.
Za czasów Tavaresa trudno również mówić o rozwoju DS-a. Francuska marka premium ma niewielką gamę produktową, która jest średnio przystosowana do oczekiwań klientów. CUPRA udowodniła, że można to zrobić szybciej i lepiej. O sytuacji Lancii wolimy w ogóle się nie wypowiadać…
Za istotny wątek można uznać również strategię silnikową. Likwidacja genialnych diesli na rzecz przeciętnych benzyniaków była pochopna. Dziś można dostrzec, że Stellantis stawia w kilku markach przede wszystkim na miękką hybrydę opartą na doładowanym silniku o pojemności 1,2 litra.
To udoskonalona konstrukcja z rodziny Puretech, która pierwotnie cieszyła się złą sławą. Główną przyczyną był pasek w kąpieli olejowej, który doprowadzał do licznych awarii. Problem został zażegnany (zastosowano łańcuch rozrządu), ale wizerunek jeszcze długo będzie naprawiany.
Dziś można stwierdzić, że nowa miękka hybryda jest całkiem przyzwoita, ale 100 lub 136 koni mechanicznych nie zaspokaja potrzeb wszystkich użytkowników. Taki układ można spotkać we Fiacie 600, ale też Peugeocie 3008, który ma alternatywę tylko pod postaciami drogich wersji PHEV lub EV. Tym samym odbierany jest potencjał auta – już przez samego producenta. A wystarczyło zachować czterocylindrowe konstrukcje.
W tym miejscu nie można pomijać amerykańskiego wątku. W samych Stanach Zjednoczonych Jeep, RAM, Dodge i Chrysler zanotowały spadki – od 8 do 24 procent. Sytuacja jest na tyle poważna, że we wrześniu został wysłany list otwarty, którego adresatem był dyrektor generalny Stellantis. Padły w nim mocne oskarżenia sugerujące błędne decyzje, które poskutkowały spadkiem cen, udziałów rynkowych, pozwami, strajkami i zamykaniem zakładów.
W przyszłym roku będzie obowiązywała nowa dyrektywa unijna, która zaostrzy przepisy dotyczące emisji spalin. To kolejny cios dla koncernów, którym grożą kary sięgające miliardów euro. To jednak nie będzie już problem Carlosa Tavaresa, ponieważ jego rezygnacja ma skutek natychmiastowy. Pierwotnie miał zajmować to stanowisko do 2026 roku.
Stellantis ogłosił, że trwają już poszukiwania następcy, co oznacza, że nie ma jednego konkretnego nazwiska. To zaskakujące na tym etapie – nawet jeśli Tavares nie złożyłby rezygnacji. Wiemy, że funkcję przejmie tymczasowy komitet wykonawczy pod przewodnictwem Johna Elkanna.