Branża technologiczna wypatrzyła dla siebie okazję w postępującej rewolucji branży samochodowej. Wszystko za sprawą zmiany układów napędowych – ze spalinowych na elektryczne.
Nie jest tajemnicą, że silnik na prąd jest znacznie mniej skomplikowany. Tak naprawdę wszyscy oferują prawie to samo (tylko delikatne różnice). To sprawia, że koszty są mniejsze, a sama technologia bardziej przystępna. Jakoś nie odzwierciedlają tego ceny aut, ale tego można było się spodziewać. To klient jest zawsze ostatnim ogniwem nabijanym w butelkę. Ale do rzeczy.
Chiński potentat zajmujący się szeroko pojętą elektroniką (z naciskiem na smartfony) próbuje swoich sił w nowej branży. Czy odniesie sukces? W Azji ma na to duże szanse, bo tamtejsi klienci są otwarci na zmiany, a tym bardziej wtedy, gdy dotyczy to rodzimych marek. Jeżeli chodzi o inne kontynenty, sprawa jest oczywiście mocno utrudniona. W Europie jeszcze żaden chiński producent nie odniósł dużego sukcesu.
Najnowszy projekt tego producenta to Xiaomi MS11 EV. Tak naprawdę nie powinniśmy go jeszcze widzieć, ponieważ nawet data debiutu nie została ustalona. Miał miejsce jednak wyciek, dzięki któremu oczy całego świata mogą zobaczyć, jak będzie wyglądał samochód elektryczny tej firmy.
Od razu widać, że to azjatycki projekt. Sama sylwetka wydaje się wąska i długa, co przypomina nam Hyundaia IONIQ 6. Patrząc natomiast na elementy oświetlenia, nietrudno mieć skojarzenia z McLarenem – jakkolwiek to brzmi.
Widać, że karoseria została podporządkowana aerodynamice, co jest charakterystyczne dla aut elektrycznych. Ciekawostką są żółte zaciski hamulcowe firmy Brembo. Trudno wykluczyć więc sportową wersję tego modelu. Bystry wzrok dostrzeże także czujnik Lidar. Podejrzewamy, że Xiaomi MS11 EV będzie oferowało system autonomicznej jazdy, choć nie wiadomo którego poziomu.
Dane techniczne nie zostały oczywiście ujawnione. W chińskich mediach pojawiły się jednak informacje na temat akumulatorów litowo-jonowych. Mają je dostarczać firmy BYD i CATL. Same silniki elektryczne będzie wykonywać Xiaomi, co jest kolejnym dowodem na to, że każdy może to robić, nawet producent spoza branży motoryzacyjnej.