Kierowcy amerykańskich samochodów sportowych z tylnym napędem nierzadko przeceniają swoje umiejętności.
W sieci można znaleźć mnóstwo tego przykładów – przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych. Oto kolejna tego typu historia, która skończyła się fatalnie. Kierowca Mustanga pozwolił sobie na brawurę, ale nie okiełznał własnego samochodu. Warto dodać, że była to piąta generacja legendarnego Forda.
Zazwyczaj w takich przypadkach, pomysł uzupełniony jest włączoną kamerą. Dzięki temu cały świat może podziwiać i wychwalać możliwości użytkownika. Tyle teoria… W praktyce nikt normalny nie pochwala niebezpiecznych manewrów na drogach publicznych. Poza tym, często kończą się one kłopotami głównych bohaterów.
Utrata panowania i dachowanie
Kierowca Mustanga miał przed sobą prostą drogę, ale postanowił pokazać kontrolowany poślizg rozpoczęty paleniem gumy. Co z tego wyszło? Nieudany popis. Bardzo nieudany. Tak naprawdę trudno byłoby spodziewać się aż takich konsekwencji.
Mężczyzna stracił panowanie nad autem, a następnie wpadł na pas zieleni oddzielający jezdnie. Okazało się, że trawa nie jest równa i skrywa spory rów. Mustang uderzył lewym kołem o ziemię i doszło do dachowania.
Kierowca Mustanga wyszedł z tego cało, choć z pewnością nie był tym usatysfakcjonowany. Jego pojazd został poważnie zniszczony i niewykluczone, że czeka go kasacja lub bardzo kosztowna naprawa. Lekcja pokory była tym razem naprawdę droga. Warto wyciągnąć z niej wnioski.