Amerykańskie samochody sportowe przestały być obiektami kpin Europejczyków. Inżynierowie zza oceanu zmienili koncepcje swoich flagowych modeli i zbliżyli się do modeli niemieckich, włoskich, francuskich i japońskich, co oczywiście cieszy.
Wciąż jednak nie brakuje głosów mówiących o wątpliwej jakości tamtejszej motoryzacji. Takie sytuacje jak ta, na pewno nie pomagają w poprawianiu wizerunku. Sprawa dotyczy Chevroleta Corvette najnowszej generacji. W czym problem? W kiepskich zabezpieczeniach maski.
Do sieci trafiło w tym tygodniu nagranie użytkownika amerykańskiego superauta, który podczas pewnej podróży najadł się sporo strachu. Gdy przemieszczał się miejskim odcinkiem trasy, nagle stracił niemal całą widoczność, ponieważ maska otworzyła się sama z siebie i wylądowała na przedniej szybie.
Doniesienia na temat takich sytuacji zaczęły pojawiać się w czerwcu na lokalnych forach internetowych. Jak w wielu innych modelach, maska w Corvette może być całkowicie zamknięta, pół-otwarta (skorzystanie z przycisku/cięgna) lub całkowicie otwarta (odbezpieczenie).
Niektórzy twierdzą, że to w 100% błędy użytkownika, ponieważ otwarta maska uruchamia czujnik, który jest zintegrowany z komputerem pokładowym. Trudno jednak uwierzyć, że już kilku posiadaczy Chevroleta nie potrafiło zamknąć pokrywy i nie wychwyciło komunikatu…