Ten południowokoreański producent jest coraz częściej wymieniany jako największy rywal koncernów Volkswagen i Toyota. Pod względem wielkości stanowi trzecią siłę na świecie – w swojej branży, rzecz jasna. A to już o czymś świadczy.
W tak dużych korporacjach mogą oczywiście pojawiać się większe lub mniejsze kombinacje doprowadzające do pewnych strat wizerunkowych. Wyżej wymienione, starsze marki już tego doświadczały. Teraz to Koreańczycy mają problem, ale tak naprawdę chodzi o Amerykanów, a dokładniej o relacje z nimi. Przyczyna? Pojawiły się informacje, które sugerują, że Hyundai podrabiał wyniki sprzedaży modeli na prąd.
O co w tym wszystkim chodzi? Sprawa nie jest do końca jasna i pojawia się wiele niepotwierdzonych doniesień na ten temat, dlatego należy wstrzymać się z ostateczną oceną – aż do finałowego wyjaśnienia, które powinno dać oczekiwane odpowiedzi. Niemniej jednak warto dowiedzieć się, w czym tkwi kłopot.
Czy Hyundai podrabiał wyniki sprzedaży?
Jak wynika z informacji przekazanych przez amerykańskie media, wybrani dealerzy współpracowali z Hyundaiem „w szarej strefie”. Celem miało być fałszowanie wyników sprzedaży samochodów elektrycznych.
Co ciekawe, pojawił się w tej sprawie pozew, który trafił do sądu federalnego w Chicago. Wynika z niego, że Hyundai wywierał presję na dealerów, aby ci inaczej kodowali wybrane pojazdy zastępcze. Miały trafiać do systemu jako te sprzedane.

Jaki miał być tego cel? Podobno nie chodziło o oszukiwanie opinii publicznej (przynajmniej nie to miało być kluczowe). Celem miały być gratyfikacje, bonusy i nagrody od Hyundaia, co bezpośrednio wiąże się z uzyskiwaniem lepszych cen.
>Hyundai Inster może być hitem. Ma coś z Opla Astry pierwszej generacji
Grupa dealerów sformułowała zarzuty i rzekomo dysponuje dowodami, które to potwierdzą. Jeśli sąd rozstrzygnie to na korzyść pokrzywdzonych, to będzie jasne, że producent wspierał wybrane salony sprzedaży i dawał im lepsze warunki, co zmniejszało konkurencyjność tych pozostałych.
Hyundai oficjalnie prowadzi wewnętrzne śledztwo w tym zakresie. Południowokoreański producent jednoznacznie poinformował, że nie toleruje fałszowania danych dotyczących sprzedaży. Na tym etapie trudno jednak o zaufanie którejkolwiek ze stron, tym bardziej że nie ma jeszcze odpowiednich danych dotyczących potencjalnej skali zjawiska. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejne wieści.


