Koncern Stellantis ma raczej przeciętne relacje z włoskim rządem. Liczne uszczypliwości, szczególnie ze strony polityków, doprowadziły do kilku poważniejszych konfliktów.
W ich wyniku zaszły wyraźne zmiany. Kolejna z nich może być stratą Autobianchi, czyli kultowej marki, która aktualnie znajduje się pod skrzydłami konglomeratu dowodzonego przez Carlosa Tavaresa. Czy to w ogóle możliwe?
Teoretycznie, tak. Tamtejsze prawo zakłada, że pięcioletnie „uśpienie” włoskich marek daje możliwość przejęcia przez rząd. Brzmi to niemal komunistycznie, ale takie są realia. Co z tego wyniknie? Sytuacja jest rozwojowa.
Autobianchi jeszcze w Stellantis
Nie jest tajemnicą, że wielki koncerny musi mierzyć się z bardzo dużymi wyzwaniami. Nie wszystkie firmy znajdujące się pod jego skrzydłami są rentowne, co rodzi pewne problemy. Wskrzeszenie kolejnej marki wydaje się więc mało realne, tym bardziej że Lancia czy DS nie przynoszą oczekiwanych wyników sprzedażowych. Ta pierwsza jest tak naprawdę na początkowym etapie powrotu do „żywych”.
Stellantis zamierza uszanować tamtejsze prawo, choć będzie starał się zachować wszystkie posiadane firmy. Aktualna sytuacja produkcyjna we Włoszech nie jest jednak na tyle dobra, by można było mówić o spełnieniu obietnic. Koncern miał wytwarzać milion aut rocznie, co jest dalekie od rzeczywistości. Aktualnie produkuje około 500 tysięcy sztuk, czyli o 25 procent mniej, niż w zeszłym roku.
Zagraniczne media (w tym Autonews) sugerują, że niezadowolony rząd może już w grudniu przejąć nie tylko Autobianchi, ale też Innocenti. Obie firmy mają mają ponad półwieczną historię, choć ich działalność została zawieszona w latach 90.
Póki co nie padła żadna propozycja przejęcia ze strony włoskiego rządu, ale nieoficjalnie mówi się o przejęciu i sprzedaży chińskim producentom, którzy pewnie musieliby stworzyć fabryki na terenie Włoch i spełnić wymogi pracownicze.
Jak poprawić sytuację całego koncernu? Wydaje się to proste, choć wymaga restrukturyzacji. Konieczne jest zaoferowanie bardziej wydajnych układów hybrydowych – najlepiej opartych na czterocylindrowych silnikach. Takie napędy cieszą się większym zaufaniem klientów, czego nie można powiedzieć o ich elektrycznych odpowiednikach.