Ten nikomu niepotrzebny incydent miał miejsce na skrzyżowaniu ulic Jana Pawła II z Jantarową w Lublinie.
Cwaniak w szeleszczącym dresie przechodził przez przejście na czerwonym świetle, gdy kierowca korzystał z lewoskrętu. Użytkownik samochodu postanowił więc użyć sygnału dźwiękowego. To sprowokowało pieszego do dyskusji.
Nagrywający też nie zamierzał odpuszczać. Wymiana zdań nie wniosła niczego mądrego. W końcu pojawiło się kluczowe pytanie: „Chcesz się bić?”. Nerwowy kierowca nie zamierzał się bać młodego przedstawiciela patologii i wysiadł z auta. W rękach miał gaz pieprzowy.
Cwaniak w szeleszczącym dresie wystraszył się gazu
Okazało się, że gaz jest wystarczającym środkiem odstraszającym „osiedlowego gangstera-parodystę”. Gdy kierowca zaczął do niego podchodzić, ten rozpoczął etap przeklinania i cofania. Nie był już taki mądry. Wziął do rąk hulajnogę i najpewniej chciał nią rzucić, ale okazała się cięższa, niż przewidywał. Co za wstyd…
Czy kierowca zachował się mądrze? No cóż, w takich sytuacjach radzimy minimalizować ryzyko i nie tworzyć większego zagrożenia. Nigdy nie wiadomo, co taki człowiek ma przy sobie i do czego jest zdolny.
Rozumiemy jednak zachowanie kierowcy. Jeżeli człowiek będzie się bał młodocianej patologii, to za jakiś czas może stać się więzieniem własnego miejsca zamieszkania. W takich sytuacjach przydałyby się stanowcze ruchu policji, które dusiłyby patologię w zarodku.