Użytkownik bawarskiego sedan zaliczył kosztowne spotkanie z funkcjonariuszami australijskiej drogówki. Mężczyzna zdecydował się na dziwną linię obrony.
Patrol policji postanowił zatrzymać osobę, która pozwoliła sobie na przewinienie drogowe. Tłumaczenie kierowcy BMW złapanego na przekroczeniu prędkości było bardzo kontrowersyjne. Mężczyzna myślał, że jest na torze wyścigowym.
W pewnym sensie tak było. Korzystał z jezdni będącej nitką toru Mount Panorama. Problem w tym, że to obiekt uliczny, który na co dzień jest normalną częścią infrastruktury drogowej miasteczka Bathurst w Nowej Południowej Walii. To tak, jakby kierowcy w Monako jeździli bez ograniczeń, gdy nie odbywa się tam żadne Grand Prix. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że byłoby to głupie i bardzo niebezpieczne.
Surowa kara za cwaniactwo
Gdy na Mount Panorama Circuit kończą się wyścigi (na przykład Bathurst 1000, Bathurst 12 Hour), wszystko wraca do normy – włącznie z ograniczeniem do 60 km/h. Policja patrolująca prosty odcinek wchodzący w skład toru namierzyła wspomnianego kierowcę, jak pędził 119 km/h, czyli niemal dwukrotnie więcej.
Jak można się domyślać, jego tłumaczenie nie przekonało mundurowych, którzy wymierzyli bardzo surowy zakres kar:
- grzywnę w wysokości 2560 dolarów australijskich (ponad 7300 złotych)
- 6 punktów karnych
- zatrzymanie prawa jazdy na 6 miesięcy
- konfiskata tablic rejestracyjnych auta na 3 miesiące
Autor przewinienia ma teraz sporo czasu na przemyślenie swojego zachowania. Australijscy policjanci raczej nie lubią cwaniactwa.