Francuska marka zapowiedziała właśnie debiut nowego modelu. Towarzyszy temu grafika przedstawiająca samochód gotowy do premiery.
Citroen E-C3 – ta nazwa może kojarzyć się z miejskim hatchbackiem posiadającym elektryczny napęd. Zresztą, w przypadku bliźniaków, czyli Peugeota e-208 i Opla e-Corsy też można liczyć na podobną nomenklaturę w tym zakresie.
Jest jednak pewien szkopuł. Owa grafika nie przedstawia zwykłego, miejskiego hatchbacka. Sylwetka przypomina bardziej crossovera i ma w sobie elementy z koncepcyjnych aut, które zostały niedawno zaprezentowane.
Citroen E-C3 – czego się spodziewać?
Odważna stylistyka wydaje się tu normą. Ma być uzupełniona nowoczesnymi elementami oświetlenia, co już zdradza wspomniana zapowiedź. Wydaje się, że reflektory zostały zainspirowane tymi z Citroena Oli Concept.
Podejrzewamy, że pod względem gabarytów będzie to segment B, choć nie można wykluczyć jeszcze skromniejszych wymiarów. Co ciekawe, producent zapowiedział, że nowość w wersji podstawowej ma kosztować nie więcej, niż 25 tysięcy euro. To oznacza około 100 tysięcy złotych.
I tu pojawia się pewna obawa. Jakim cudem udało się stworzyć modnego crossovera z elektrycznym napędem? Być może udało się uniknąć licznych, rygorystycznych norm obowiązujących w Europie. Krótko mówiąc, Citroen E-C3 może nie trafić na Stary Kontynent.
Zamiast tego uzupełni ofertę w Indiach i Ameryce Południowej, gdzie pod nazwą C3 kryje się właśnie crossover. To uzasadniałoby cenę, ale trzeba zaznaczyć, że na tamtejszych rynkach istnieje już Citroen e-C3. Trudno więc jednoznacznie stwierdzić, o co chodzi w tej nowej nomenklaturze. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejne wieści od producenta.