Ten samochód jest znacznie lepszy, niż sugerują to europejskie wyniki sprzedażowe, przez które nie doczekamy się u nas jego kolejnej generacji. Szkoda. Gdyby był oferowany z dwulitrowym dieslem to pewnie zyskałby większą popularność.
Choć to wciąż „świeża” konstrukcja, ma zadatki na youngtimera. Po pierwsze, wygląda awangardowo. Po drugie, nie jest popularny, a powinien. Z czasem może więc być coraz ciekawszą propozycją – szczególnie na rynku wtórnym. Teraz doczekał się nowej edycji specjalnej. Oto Citroen C5 X Auditorium.
Od razu należy zaznaczyć, że jest to wersja dedykowana rynkowi japońskiemu, gdzie docenia się limitowane konfiguracje. Już sama nazwa wskazuje muzyczne konotacje. „Auditorium” to po francusku „sala koncertowa”.
Pod względem stylistycznym nie ma mowy o większych zmianach. Tak naprawdę trudno rozpoznać, że to coś specjalnego. Zdradzają to jedynie detale, wśród których znajdziemy boczne wstawki z nazwą wersji (na przednich błotnikach i drzwiach).
Poza kilkoma akcentami, to zwykły C5 X, czyli „napompowany” hatchback z atrybutami crossovera. Niektórzy twierdzą, że jego sylwetka przypomina Porsche Panamerę. I coś w tym jest, choć mówimy o nieco skromniejszych gabarytach.
Citroen C5 X Auditorium
Najważniejsze nowości pojawiły się we wnętrzu, ale też nie mają większego wpływu na stylistykę czy projekt kokpitu. Głównym wątkiem jest współpraca z firmą Bewith, która zajmuje się sprzętem audio od wielu lat.
Citroen C5 X Auditorium posiada tylko sześciu głośników: dwóch 1-calowych i czterech 6,5-calowych. Ich wyróżnikami są aluminiowo-magnezowe membrany, które zapewniają znacznie czystszy dźwięk.
Głośniki niskotonowe bazują na aluminiowych płytach eliminujących drgania. I tak naprawdę na tym kończy się wyjątkowość tej konfiguracji. Aby było nieco bardziej atrakcyjnie, francuski producent dorzuca jeszcze roczną subskrypcję Spotify Premium.
Wydaje się, że to trochę mało, by mówić o prawdziwej sali koncertowej. Podejrzewamy, że prawdziwy audiofil i tak doposażyłby ten zestaw w kolejne głośniki i subwoofer, aby uzyskać jeszcze lepszy efekt.
Prostota pod maską
Sercem samochodu jest benzynowy, doładowany silnik o pojemności 1,6 litra. Co ciekawe, nie jest to jednostka uzupełniona jakąkolwiek elektryfikacją. Pracuje samodzielnie i generuje 178 koni mechanicznych.
Za przenoszenie mocy na przednią oś odpowiada ośmiobiegowa przekładnia automatyczna. I w tym miejscu należy zaznaczyć, że francuski model nie występuje z napędem na wszystkie koła – nie było wystarczającego zainteresowania, by go zaoferować.
Nabywcy wersji Auditorium nie mają innego wyboru – oferowany jest tu jedynie wspomniany benzyniak. Hybryda plug-in, która również znajduje się w gamie C5 X nie występuje w ofercie edycji specjalnej.
Ile kosztuje C5 X w takim wydaniu? Startuje od 5 689 500 jenów japońskich, co stanowi równowartość 153 616 złotych (kurs 0,027). Cena wydaje się więc całkiem przyzwoita, dlatego powinni znaleźć się zainteresowani.