Wojciech Krzemiński
Życie jednej generacji konkretnego modelu staje się coraz krótsze. Producenci samochodów decydują się na szybsze wprowadzanie kolejnych wcieleń, by nie odstawać od konkurencji. Sześć lat na rynku to wręcz poziom motoryzacyjnego emeryta, szczególnie w segmencie C, który uchodzi za najważniejszy w Europie. Z Citroenem C4 jest jednak nieco inaczej. Właśnie po tylu latach stał się bardzo ciekawą alternatywą dla znacznie nowszych kompaktów.
Karoseria
Pierwszym tego potwierdzeniem jest wygląd. Już szósta wiosna na karku, a francuski przedstawiciel segmentu C dalej prezentuje się naprawdę dobrze. Citroen C4 nie zestarzał się jak wielu konkurentów, którzy debiutowali w podobnym czasie. Owszem, lifting w tym delikatnie pomógł, ale sama sylwetka pozostała bez zmian. Na tle nowych graczy wygląda wręcz zachowawczo. Jego design nie narzuca się, nie jest w żaden sposób krzykliwy. Mimo tego ma swój charakter i trudno go pomylić z jakimkolwiek innym autem.
Wnętrze
Faktura kokpitu prezentuje się jeszcze lepiej – jest atrakcyjna i ergonomiczna zarazem. Konsola centralna składa się z dotykowego ekranu multimedialnego (zintegrowanego z kilkoma przyciskami) i panelu automatycznej klimatyzacji. Obsługa obu elementów nie jest w żaden sposób kłopotliwa, choć sam ekran mógłby pracować nieco szybciej. Tuż za sporą kierownicą znalazło się miejsce na zegary, których wygląd jest znacznie nowocześniejszy, niż w przypadku większości konkurentów. Co istotne, jakość materiałów jest wysoka, a spasowanie – bardzo przyzwoite.
Fotele zostały osadzone dość wysoko, co spodoba się kierowcom lubiącym dobrą, minivanową widoczność. Zarówno siedziska, jak i oparcia mają odpowiednie rozmiary, dlatego osoby dowolnego wzrostu nie będą narzekać na brak wygody. Duży plus należy się także za wyprofilowanie boczków, które nieźle podtrzymują ciało podczas zmian toru jazdy. Na tylnej kanapie również nie ma powodów do narzekań. Dzięki wysoko poprowadzonej linii dachu miejsca nad głowami jest pod dostatkiem. Dwie istoty, nawet słusznych gabarytów zmieszczą się tu bez najmniejszych uszczerbków na zdrowiu. Zresztą, trzecia też „wejdzie”, ale wtedy o swobodzie nie będzie już mowy – pamiętajmy, że to wciąż kompakt, a nie duża limuzyna.
Pozytywnie zaskakuje także bagażnik. Jego 408 litrów bez wątpienia wystarczy na wakacyjne pakunki czwórki podróżnych. Nawet jeśli w kabinie przewagę będzie miała płeć piękna… Próg załadunku mógłby jednak zostać poprowadzony nieco niżej, co ułatwiłoby umieszczanie cięższych przedmiotów. Warto dodać, że po złożeniu oparć kanapy przestrzeń załadunkowa wzrasta do 1183 litrów. Duży plus za precyzyjne wykończenie nawet w tej części wnętrza.
Technologia
Francuski koncern stworzył genialny silnik 3-cylindrowy. PureTech o pojemności 1,2 litra to według mnie najlepsza tego typu konstrukcja na rynku. Poważnie. Myślę, że jest też najrozsądniejszym źródłem napędu dostępnym w C4. W prezentowanej konfiguracji generuje 130 KM (przy 5500 obr./min.) i 230 Nm (przy 1750 obr./min.). Z udaną jednostką napędową współpracuje sześciobiegowa przekładnia manualna, która przekazuje cały potencjał na oś przednią. C4 z tym nowoczesnym sercem osiąga setkę w 10,8 sekundy i rozpędza się do 199 km/h. I są to zadowalające rezultaty. Co równie ważne, a może nawet najważniejsze, niewielki PureTech ma skromny apetyt. Średnie zużycie z całego testu (1400 km, cykl mieszany) wyniosło 6,5 litra. Dodam, że największy dystans pokonywany był przy prędkościach autostradowych. I to z pewnością daje do myślenia konkurencji… Jeśli chodzi o zawieszenie to próżno szukać nowoczesnych rozwiązań – z przodu mamy kolumny MacPhersona, a z tyłu belkę skrętną.
Wrażenia z jazdy
Jak prowadzi się poczciwy Citroen C4? Bardzo przypomina poprzednią generację Peugeota 308. I nic w tym dziwnego. Nawet pozycja za kierownicą jest podobna. Układ kierowniczy nie jest stworzony z myślą o rajdach, ale ma na tyle dużą precyzję, że nawet przy wysokich prędkościach nie wywołuje niepewności w rękach kierowcy. No właśnie, prędkość. Praktycznie jej nie czuć. Citroen zawsze potrafił odizolować wnętrze auta od wszystkiego wokół, dlatego trzeba się pilnować – prawo jazdy, cenna rzecz… Na dużą pochwałę zasługuje także świetne wyciszenie.
Nie da się ukryć, że największą zaletą francuskiego auta jest miękkie zawieszenie. Auto radzi sobie z nierównościami naprawdę dobrze, co z pewnością docenią kręgosłupy pasażerów. Aczkolwiek praca podwozia, szczególnie na dużych wybojach mogłaby charakteryzować się nieco większą dyskrecją. Ponadto, podczas gwałtownej zmiany toru jazdy czuć wyraźny przechył karoserii. Nie jest to jednak w żaden sposób niebezpieczne.
As w rękawie to oczywiście zespół napędowy, który mogę tylko chwalić. Benzyniak z rodziny PureTech to najbardziej kulturalna jednostka 3-cylindrowa z jaką przyszło mi do tej pory obcować. Nie emituje praktycznie żadnych wyraźnych wibracji, ma przyjemny dźwięk i sprawnie rozpędza ważące niemal 1300 kg auto. Co więcej, tworzy bardzo zgrany duet z 6-biegowym manualem, do którego zestopniowania nie można mieć zastrzeżeń.
Okiem przedsiębiorcy
Podstawowe C4 to wydatek 59 900 zł. Wtedy pod maską znajdziemy ten sam silnik, tyle że w słabszej, 110-konnej odmianie z 5-biegową skrzynią. Wariant 130-konny dostępny od razu z wyższym poziomem wyposażenia (More Life) to koszt 67 690 zł. Cena egzemplarza testowego, wyposażonego dodatkowo w kilka opcji to koszt około 74 tysięcy. I jest to bardzo rozsądna oferta.
Citroen ma w swojej ofercie różne możliwości zakupu auta – zarówno nowego, jak i używanego. Najpopularniejszym wariantem jest oczywiście kredyt z wpłatą własną od 10% wartości pojazdu i umową na okres od 6 do 96 miesięcy. Jeśli chodzi o leasing, który w przypadku C4 jest znacznie rzadziej wybieraną opcją, to umowa może być podpisana na okres od 24 do 60 miesięcy z czynszem inicjalnym od 0 do 45% wartości pojazdu.
Podsumowanie
W chwili debiutu Citroen C4 był w pewien sposób jednym z wielu. Dziś należy do najstarszych i najbardziej konserwatywnych graczy w swoim segmencie. I właśnie w tym tkwi jego siła. Dobrze wygląda, sprawdza się na długich dystansach i jest rozsądnie wyceniony, co dla polskiego klienta ma spore znaczenie.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński
