Posiadanie drogiego, usportowionego samochodu to duża przyjemność. Nie jest jednak tajemnicą, że nawet takie maszyny mogą być problematyczne.
I nie mamy na myśli jedynie prowadzenia związanego z koniecznością okiełznania dużej mocy. Kłopotliwe są przede wszystkim usterki, które mogą spowodować mniejsze lub większe konsekwencje. Wśród tych drugich znajdziemy nawet pożary. Trudno tu mówić o konkretnej marce, ponieważ takie historie dotyczą bardzo wielu modeli.
Ten zamożny 29-latek cieszył się z Lamborghini przez 8 miesięcy. Pod koniec kwietnia jego włoski SUV stanął w płomieniach na tajwańskiej autostradzie. Mężczyzna zdołał spokojnie wyjść z kabiny, ale Lamborghini Urus spłonął doszczętnie – w zaledwie kilka minut.
Początkowo nie było jasne, co doprowadziło do pożaru. Służby zdołały jednak ustalić, że zalążkiem była usterka elektryczna w prawej tylnej części pojazdu. Zwarcie nastąpiło blisko zbiornika paliwa i szybko i ogień szybko dostał się do łatwopalnej substancji.
Lamborghini Urus to najpopularniejszy model tego producenta. W zeszłym roku sprzedano aż 4391 egzemplarzy, czyli więcej od łącznej liczby sprzedanych sztuk Huracana i Aventadora. Takie historie nie są jednak korzystne dla wizerunku Urusa.
Przypomnijmy, że Lamborghini Urus ma pod maską włoskiego SUV-a znajduje się silnik 4.0 V8 generujący 650 koni mechanicznych i 850 niutonometrów. Jego potencjał trafia na obie osie za pośrednictwem automatycznej skrzyni biegów. Auto osiąga setkę w 3,6 sekundy i rozpędza się do 305 km/h.