Można odnieść wrażenie, że to dopiero początek sporu ekonomicznego, który z każdym kolejnym miesiącem może przybierać na sile. Niepokoi także fakt, że na horyzoncie nie widać optymalnego rozwiązania.
Nie ma wątpliwości, że interes Europy jest zupełnie inny od oczekiwań Chin. Pamiętajmy jednak, że stosowane zakazy, nakazy i wszelkie obostrzenia podatkowe są obronią obosieczną. Mogą więc odbić się „czkawką” zachodnim producentom. I niektórzy o tym wiedzą. Chińskie Ministerstwo Handlu już reaguje.
Unia Europejska to oczywiście wspólnota, ale nietrudno odnieść wrażenie, że do aktualnej sytuacji doprowadziły te najważniejsze państwa, które dziś starają się z tego wycofać. Problem w tym, że może być za późno.
Próba ochrony własnego rynku jest bardzo ważna, ale potrzeba do tego odpowiednich środków. Czy cła są właściwym rozwiązaniem? W przypadku takich państw, jak Węgry, Polska czy Litwa nie ma powodu do obaw. Dealerzy europejskich, japońskich i koreańskich marek z pewnością nie będą płakać, gdy konkurencja zostanie zmuszona do podniesienia cen.
W przypadku Niemiec jest jednak inaczej. To kluczowy gracz przemysłu motoryzacyjnego na Starym Kontynencie. Tamtejsze marki doskonale wiedzą, że narzucenie cła na chińskie marki może poskutkować tym samym wobec nich, tyle że na terenie Chin. I już pojawiają się pierwsze wzmianki na ten temat.
Dotkliwe cła
Europejskie cła mogą osiągać nawet 45,3 procenta, co jest horrendalną wartością. Podwyżki są efektem „przegłosowania” większości krajów. W ich wyniku, oprócz bazowych 10 procent, SAIC (właściciel MG) zostanie objęty dodatkowym cłem w wysokości 35,3 procenta. Z kolei Geely dostało 18,8 procenta, a BYD – nieco mniej, 17 procent.
Polityka Unii Europejskiej wydaje się niespójna i społeczeństwa wydają się to dostrzegać. Z jednej strony narzuca się ludziom aby kupowali auta elektryczne, a z drugiej eliminuje możliwość nabycia tych tańszych, co oczywiście wstrzymuje tempo elektryfikacji.
Skłamalibyśmy mówiąc, że spowolnienie elektryfikacji jest według nas błędem – wręcz przeciwnie. Stary Kontynent nie jest gotowy na taką rewolucję. Niemniej jednak ta niespójność pokazuje, że politycy błądzą i sami zapędzają się kozi róg.
I jak zwykle w takich przypadkach nikt nie poniesie za to odpowiedzialności – poza zwykłym człowiekiem, który zostanie pozbawiony prywatnego środka transportu albo zostanie zmuszony do zapłacenia więcej, niż powinien. Absurd.
Chińskie Ministerstwo Handlu sugeruje pauzę
Azjaci dostrzegli w tym spory problem, który ograniczy ich konkurencyjność. Wbrew pozorom, nie mają dużego marginesu, ponieważ część marek sprzedaje auta na minimalnej marży. Fakty są takie, że to typowe działanie, którego celem jest zdobycie danego rynku. Gdyby to już nastąpiło, byłoby można „skorygować” ofertę i odbić sobie ostatnie lata.
Niektóre państwa chcą temu zapobiec poprzez cła, ale nie wszystkim jest to na rękę, czego przykładem są właśnie wspomniane Niemcy sprzedające w Chinach mnóstwo samochodów swoich rodzimych marek.
Chińskie Ministerstwo Handlu postanowiło więc zareagować. Póki co jest to jedynie „sugestia”. Według Reuters, władze Państwa Środka uznały, że producenci powinni wstrzymać wszelkie inwestycje w tych krajach, które zagłosowały za cłami.
Wśród tych krajów są Francja, Polska i Włochy. Warto podkreślić, że aż 12 krajów wstrzymało się od głosu. Z kolei pięć było przeciwko narzucaniu ceł. I nikogo na pewno nie zaskoczy, że największym z nich były Niemcy.
Bo tutaj chodzi, żeby społeczeństwo kupowało gorzej wykonane i dużo droższe samochody VW, Mercedes, Audi, BMW, Renault, Stellentis. Tutaj chodzi o strzyżenie jeleni/ baranów.