Komisja Europejska stara się naprawić sytuację, którą sama zepsuła. Nie od dziś wiadomo, że prowadzona polityka wyraźnie uderza w przemysł motoryzacyjny Starego Kontynentu i pośrednio wzmacnia azjatycką konkurencję.
Efekt jest taki, ze chińskie marki zalały nie tylko Zachód, ale też Europę Centralną, czego przykładem jest Polska. W związku z odkryciem nie do końca uczciwiej konkurencji, politycy Unii Europejskiej postanowili narzucić cła na wybranych producentów z Chin, co oczywiście stanowi broń obusieczną.
Niektóre renomowane firmy z Europy wyraziły sprzeciw wobec realizacji takiego pomysłu. Dlaczego? Powód jest prosty. Wiedzą, że Chińczycy mogą z nimi zrobić to samo na własnym rynku. A nie trzeba nikogo przekonywać, że ten ma większe perspektywy, niż cały nasz region.
Chińskie marki z rekordami w Europie
Możemy mówić o szlachetnej idei ochrony środowiska, ale nie idzie ona w parze z zabezpieczeniem własnej gospodarki i zapobiegnięciem problemów na innych szczeblach. Nietrudno dojść do wniosku, że idea zamieniła się w ideologię, której realizacja jest forsowana za wszelką cenę. I już odczuwamy tego skutki.
Cła mogą dać efekt, ale w tej krótkiej perspektywie. Chińskie marki postanowiły błyskawicznie zareagować i sprzedać jak najwięcej aut do 5 lipca, kiedy to można było jeszcze uniknąć dodatkowych ceł. Dzięki swojej strategii, zdobyły aż 11 procent europejskiego rynku aut elektrycznych, co stanowi ich rekord. Dane sugerują, że w czerwcu nowe modele MG zarejestrowano 13 366 razy, ale według Bloomberga około 40 procent to rejestracje dealerskie.
Takie posunięcie pozwoli na zmniejszenie potencjalnych strat, które wynikają z nowych obostrzeń nałożonych przez Komisję Europejską. Sytuacja jest jednak rozwojowa i jeszcze wiele może się zmienić – szczególnie na niekorzyść Starego Kontynentu.
Nie da się cofnąć czasu lub uniknąć konsekwencji tak poważnych decyzji w kontekście przemysłu motoryzacyjnego. Jedyną możliwością jest zachowanie naturalnego rozwoju i powstrzymanie polityki obarczającej producentów kolejnymi zakazami i nakazami, które nie są adekwatne do popytu rynkowego. Pytanie tylko, czy już nie jest za późno…