Ekspansja modelowa z Dalekiego Wschodu nabiera rozpędu. Chińczycy chcą wypełnić praktycznie każdy istniejący segment, dlatego nawet marki premium nie mogą spać spokojnie.
Każdego miesiąca dowiadujemy się o nowych samochodach z Azji. Bohater tego artykułu może być kolejnym bardzo ważnym graczem – zarówno z perspektywy poziomu sprzedaży, jak i budowy odpowiedniego wizerunku. Oto chiński rywal BMW i7.
Skoro bawarska limuzyna może czuć się zagrożona, to w takiej samej sytuacji jest również Mercedes-Benz EQS. Niektórzy mogą lekceważyć zagrożenie, ale poznanie tego auta nastraja zupełnie inaczej.
Chiński rywal BMW i7
Przed Państwem Nio ET9, którego sprzedaż na lokalnym rynku rozpocznie się w 2025 roku. Jest to flagowy model chińskiej marki, którego zadaniem jest zabranie klientów nie tylko niemieckim limuzynom, ale też Tesli Model S. Fakt, to inna półka, ale według niektórych badań cały czas jest to ten sam target klientów.
Zacznijmy od stylistyki, która jest naprawdę atrakcyjna. Krótka maska, mocno opadająca linia dachu, wąskie przeszklenia i zgarbiony tył sugerują, że to samochód pięciodrzwiowy. A tu psikus! Z jakiegoś powodu nie jest to liftback, tylko sedan. Jak na czterodrzwiowy wariant, jest to zdecydowanie nietypowa sylwetka.
Pas przedni jest minimalistyczny i w pewnym stopniu nawiązuje do Tesli. Jest tu sporo obłości oraz litego plastiku. Nie mogło zabraknąć także minimalistycznych reflektorów i wąskich paneli LED do jazdy dziennej.
Z tyłu dominuje diodowa blenda, który tworzy pas świetlny biegnący przez całą szerokość. Choć zdjęcia tego nie odzwierciedlają, jest to bardzo duże auto. Chiński rywal BMW i7 ma 5324 milimetry długości, 2016 milimetrów szerokości i 1620 milimetrów wysokości. Jego rozstaw osi sięga 3250 milimetrów. To oznacza, że jest większy od EQS-a.
Projektanci nie oszczędzali, dlatego karoseria posiada także chowane klamki, aktywny spojler i 23-calowe felgi z „pływającym logo”. Co ciekawe, jest to pierwszy model w swojej klasie, który dysponuje elektrycznym i bezdotykowym otwieraniem przedniego bagażnika.
>To chińskie coupe ma 1287 KM. Przyspiesza do setki w 2 sekundy!
Jeżeli chodzi o wnętrze, to jest oczywiście nowocześnie i przestronnie. Znajdziemy tu aż cztery ekrany multimedialne. Ten centralny ma 15,6 cala, a te na oparciach – dokładnie 14,5 cala. Wszystkie oferują technologię AMOLED.
Producent nie ujawnił zdjęcia tego, co znajduje się bezpośrednio przed oczami kierowcy, ale na dostępnych fotografiach można dostrzec niewielką kierownicę ze spłaszczonym wieńcem. Wydaje się, że w aucie nie ma standardowych wskaźników. Być może są one wyświetlane na szybie.
Producent chwali się wysokim komfortem jazdy, co podkreśla drugi rząd siedzeń z kątem regulacji oparć do 45 stopni, szerokością siedziska wynoszącą 582 milimetry i jedenastoma regulacjami położenia za pomocą jednego kliknięcia. Do tego dochodzi siedem elektrycznych rolet przeciwsłonecznych.
Mocniejszy i bardziej zaawansowany
Chiński rywal BMW i7 został zbudowany na nowej platformie, która jest tak naprawdę już trzecią generacją dla tego producenta. Architektura umożliwia napięcie 900 V, co pozwala ładowanie szczytowe z mocą 600 kW. Ultraszybkie ładowanie akumulatora o pojemności 120 kWh (z ogniwami 46105) zwiększa ładowanie o 255 kilometrów w ciągu zaledwie 5 minut. Ciekawym rozwiązaniem jest także system pełnej wymiany baterii w trzy minuty.
Na tym nie koniec rewelacji. Nio ET9 wyposażono w zaawansowany układ jezdny. Zastosowano tu system drive-by-wire oraz skrętne koła tylnej osi (do 8,3 stopnia). Nie zabrakło także aktywnego zawieszenia z niezależnymi amortyzatorami i pompami hydraulicznymi. To konstrukcja bardziej zaawansowana, niż ta stosowana w Porsche Panamera.
Mało? To czas przejść do tych bardziej emocjonujących informacji. Chiński rywal BMW i7 ma dwie jednostki. Pierwsza z nich została zamontowana z przodu i oferuje 241 koni mechanicznych. Drugą mieszka z tyłu i dysponuje mocą 456 koni mechanicznych. Potencjał systemowy tego duetu to aż 697 koni mechanicznych.
Nio ET9 otworzyło już przedsprzedaż na rodzimym rynku. Ceny startuję od 800 000 juanów, co oznacza wydatek 440 tysięcy złotych.