Wojciech Krzemiński
Amerykanie pokazują, jak bardzo interesuje ich ideologia narzucana przez Stary Kontynent. Świadczą o tym nie tylko wyniki sprzedaży dużych pick-upów na tamtejszych rynkach, ale też nowości producentów.
Dowodem tego może być Chevrolet Corvette ZR1 2025. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie jest to równie piękne auto, co włoscy lub brytyjscy konkurenci, ale jego bezkompromisowy charakter ma wartość zdecydowanie przekonującą. Konserwatywny poeta powiedziałby, że jest to głośny krzyk konwencjonalnej motoryzacji.
Flagowa wersja jest dostępna w dwóch wersjach nadwoziowych: coupe i cabrio. Z zewnątrz wyróżnia się nakładkami progowymi, przednim splitterem i dużym spojlerem. Każdy z tych elementów został zaprojektowany w taki sposób, by pozytywnie wpływać na aerodynamikę pojazdu.
Bystre oko dostrzeże również lekko obniżone zawieszenie, które otrzymało sztywniejsze sprężyny. Jeżeli chodzi o koła, to składają się na nie dedykowane felgi oraz sportowe opony Michelin Pilot Sport Cup 2 R.
Chevrolet Corvette ZR1 2025
Sercem tego wyjątkowego samochodu jest podwójnie doładowany silnik V8 o pojemności 5,5 litra. To konstrukcja LT7, która na tle LT6 ma zmodyfikowany blok, nowe kute tłoki, inne głowice oraz taki też wał korbowy.
Dwie turbosprężarki są bliźniacze. Wykonano je z materiału o nazwie MAR. Uzupełniają je zawory upustowe, które zapewniają odpowiednie dostrojenie (niwelujące opóźnienia w reakcji). To wszystko wpływa na wydajność samochodu.
Chevrolet Corvette ZR1 generuje aż 1079 koni mechanicznych i 1121 niutonometrów. Za przenoszenie mocy na tylną oś odpowiada ośmiobiegowa, dwusprzęgłowa skrzynia automatyczna. To wszystko przy masie własnej wynoszącej zaledwie 1655 kilogramów.
Osiągi są oczywiście satysfakcjonujące. Topowe Corvette rozwija setkę w 3 sekundy i potrafi rozpędzać się do 346 km/h. Odległość ćwierci mili pokona w 9,7 sekundy i na mecie będzie pędzić z prędkością 241 km/h.
Ten samochód pokazuje, że konwencjonalne podejście do motoryzacji wciąż może być stosowane i mieć swoich zwolenników. To rynek powinien decydować, które auta będą oferowane, a które nie. Czas, by politycy szeroko pojętego Zachodu zrozumieli ten fakt – póki jeszcze nie jest za późno.
