Wartość niektórych przedmiotów jest wręcz nienaturalna, ale dzięki odpowiednio dopasowanej historii i tak znajdują się chętni, którzy wyłożą na stół spore sumy, by je mieć.
Wydaje się, że to jeden z lepszych przykładów. Każdy, kto chce mieć tę kurtkę, musi najpierw kupić samochód, który kosztuje około 10 milionów złotych. Brzmi absurdalnie, ale to prawda. Produkt marki Norton & Sons jest oferowany jako „opcja” (no jasne, że trzeba dopłacić!) do niezwykłego auta brytyjskiej marki, którym jest Lotus Evija.
Zacznijmy od samochodu, bo wydaje się, że jest cenniejszy niż jakakolwiek kurtka. Ten niezwykły model ma cztery jednostki elektryczne, które oddają do dyspozycji aż 1973 konie mechaniczne i 1700 niutonometrów. Poważnie. Jak można się domyślać, setka pojawia się na prędkościomierzu po upływie niecałych 3 sekund. Evija potrafi też pędzić 320 km/h.
Jeżeli będziemy oszczędni, to ma umożliwić pokonanie około 400 kilometrów. Ciekawe. Równie ważne jest tempo transmisji energii. Baterie mogą korzystać z ładowarek o mocy 800 kW, co jest dziś kosmiczną wartością. W rzeczywistości nie ma takich stacji. Właściciel musi więc jeszcze trochę poczekać, aby naładować swojego Lotusa w mniej niż 10 minut. Cena, jak już wspomnieliśmy, to około 2 milionów funtów.
Ale kurtka też fajna!
Wróćmy jeszcze do kurtki, bo to o nią jest całe zamieszanie. Została zaprojektowane przez Patricka Granta z Norton & Sons, który współpracował z Russellem Carrem, dyrektorem projektowym Lotusa. Jak można się domyślać, design kurtki był inspirowany Eviją.
Unikatowy kształt przedniej kieszeni jest również widoczny na karku i podszewce. Liczba 16 też nie została umieszczona przypadkowo. Pod pachami znajdują się natomiast siatki, których kształt nawiązuje do świateł w Lotusie Elanie 1600.
Tę unikatową kurtkę mogą kupić jedynie klienci, u których pod oknami wkrótce zaparkuje Lotus Evija. Cena nie została ujawniona, ale dla kogoś, kto wydaje 10 milionów złotych na samochód raczej nie będzie ona zaporowa.