Brytyjska manufaktura przyzwyczaiła nas do surowych, wręcz pierwotnych samochodów, które charakteryzowały się lekkością i świetnymi osiągami.
Producent otwiera teraz nowy rozdział. I w tym miejscu należy podkreślić, że jeszcze nie zamknął tego starego, co jest dobrą wiadomością dla purystów. Niemniej jednak musi iść z duchem czasu, który nie jest łaskawy dla konserwatywnych projektów. Właśnie dlatego wkrótce zadebiutuje Caterham Project V.
Tak, to będzie samochód elektryczny. Możemy płakać, jęczeć i błagać, ale to nic nie zmieni. Przepisy, jakie są narzucane przez Unię Europejską systematycznie eliminują z rynku jednostki spalinowe, dlatego firmy muszą szybko dostosować się do nowych realiów. Z perspektywy środowiska to może nie mieć sensu, ale oczywistym jest, że nie to jest tu najważniejsze. Niestety.
Caterham Project V – cóż to takiego?
Brytyjska marka podgrzewa atmosferę wokół premiery, która odbędzie się już niebawem. Choć nie wszyscy są zachwyceni debiutem takiego modelu, warto docenić, że Caterham bardzo długo stawiał opór przed jego stworzeniem.
Pierwszy zwiastun graficzny nie zdradza za wiele. Wiemy jednak, że koncepcja będzie oferować twardy dach. Sylwetka pojazdu przypomina nieco model „21”, ale ten był roadsterem, a tu mamy do czynienia z coupe. Przynajmniej tak się wydaje.
>Caterham 620R vs McLaren 720S – drag race (Video)
Na tym kończy się wiedza. Producent twierdzi, że Caterham Project V stanowi „esencję samochodu sportowego z elektrycznym układem napędowym”. I tu pojawia się wątpliwość. Dlaczego? Jesteśmy pewni, że auto wykorzysta baterie litowo-jonowe, a te są ciężkie. Fizyki nie da się oszukać, dlatego duże prawdopodobieństwo, że elektryczny Caterham może i będzie szybszy do setki, ale w zakrętach nie utrzyma zwinności lżejszych, spalinowych braci.