W jednym z najbogatszych miast województwa śląskiego nie brakuje miejsc, które stanowią wyzwania dla kierowców.
Skąd to się bierze? Powodami są zazwyczaj brak skupienia za kierownicą oraz lekceważenie znaków. Wydaje się, że właśnie tak mogło być w tym przypadku. Kolejny bohater na Rondzie Solidarności pokazał, jak nie jeździć w tym miejscu.
Najpierw skręcił pod zakaz i zaczął jechać pod prąd – tuż obok samochodów, które czekały przed sygnalizacją świetlną na swoją kolej. Wydawać by się mogło, że kierowca naprawi swój błąd szybko skręcając ponownie w (jego) lewo.
Nic bardziej mylnego. Postanowił odbić w prawo, a dopiero potem w lewo, by dotrzeć na odcinek, na którym miał znaleźć się pierwotnie. Po raz drugi stworzył więc niebezpieczną sytuację. Jak wynika z opowieści lokalnych kierowców, takich przykładów są tam dziesiątki.
Pozostaje mieć nadzieję, że kierowcy zaczną w końcu patrzeć na znaki i nie zrobią sobie ani komuś krzywdy.