Pamiętacie „Zjazd na byle czym”? Był to event przyciągający całe rodziny. Oto jego brutalna wersja, której radzimy nie uprawiać.
Nosi nazwę Barbie Jeep Race i choć brzmi niepozornie, może prowadzić do kalectwa. To swego rodzaju downhill (zjazd ze stromego zbocza), tyle że przy użyciu elektrycznych autek. Tych zabawkowych, w których zazwyczaj można spotkać dzieci.
Jak wiadomo, nie są to ani szybkie, ani stabilne samochody. Skromne gabaryty i plastikowe koła pozwalają przypuszczać, że nie zostały one przystosowane do tak ekstremalnych zabaw. Wydaje się to oczywiste, ale to nie zniechęca uczestników.
Barbie Jeep Race – pożegnaj się z bliskimi
Mamy tutaj skojarzenia z Isle of Man TT, ale chodzi jedynie o potencjalne konsekwencje. Tamtejszy wyścig realizowany jest przez profesjonalistów dla profesjonalistów. To natomiast forma nietypowej rozrywki przy piwie.
Problem w tym, że uczestnictwo w Barbie Jeep Race również może doprowadzić do uszczerbków na zdrowiu. Wystarczy zobaczyć, co dzieje się z „kierowcami” wypadającymi na strome zbocze. Wiemy, że alkohol potrafi znieczulać, ale na drugi dzień trzeba wstać z łóżka o własnych siłach…
Tłum widzów ochoczo dopinguje swoich bohaterów. Adrenalina na pewno pomaga. Na tym jednak kończą się pozytywne aspekty tego wydarzenia. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że zawodnikami są dorośli ludzie. Jak widać, dorosłość nie oznacza dojrzałości.