w

Australia idzie pod prąd. Chińskie marki witane z otwartymi rękami

Australia otwarta na chińskie marki samochodowe
Australia idzie pod prąd. Chińskie marki witane z otwartymi rękami

Europa i Stany Zjednoczone starają się zmniejszyć konkurencyjność producentów motoryzacyjnych z Kraju Środka. Celem jest obrona lokalnych marek. Efekt może być jednak odwrotny do zamierzonego, o czym mówią sami potentaci z Niemiec czy Francji.

Tymczasem Australia ma zupełnie inną strategię. Dlaczego? No cóż, powód jest prosty. Nie ma żadnych mocnych firm samochodowych rodzimego pochodzenia, dlatego może pozwolić na walkę cenową – przynajmniej teoretycznie.

Komisja Europejska nakłada cła o zróżnicowanej wielkości. Skąd te „podwójne standardy”? Chodzi o transparentność. Jak udało się ustalić, niektórzy producenci z Chin wspierani są ekonomicznie przez tamtejszy rząd, dzięki czemu redukują koszty i mogą znacząco obniżać ceny.

W krótkim terminie jest to korzystne dla klienta, który może kupić konkurencyjny produkt za korzystniejszą cenę, niż te dotyczące europejskich samochodów. Pamiętajmy jednak, że wszystko jest do czasu…

Australia otwarta na chińskie marki

Azjaci zdają sobie sprawę, że Australia nie jest ogromnym rynkiem, ale może okazać się tym najbardziej przyjaznym. Tamtejszy rząd nie zamierza stosować żadnych ograniczeń handlowych, co jasno pokazuje otwarte podejście do chińskich marek.

Czy to na pewno dobre rozwiązanie? Jak już wspomnieliśmy, na początku może być korzystne dla klientów. Ten medal ma jednak dwie strony. W dłuższej perspektywie może bowiem wyeliminować dotychczas oferowane, dobrze znane marki.

Australia otwarta na chińskie marki samochodowe
Na chińskie marki nie zostaną nałożone dodatkowe koszty w Australii

Teoretycznie, klient nie będzie się przejmował, skoro dostanie inny, tańszy produkt. Gdzie zatem jest ryzyko? W owej taniości. Gdy Chińczycy przejmą rynek i będą mieli dominujące udziały, będą w stanie podnieść ceny, a konkurencja nie odpowie, bo… jej nie będzie.

Fakt, nie mówimy o perspektywie kilku lat, ale kilkunastu, co też nie jest odległe, biorąc pod uwagę, że generacja pojazdu ma około 8 lat. Chińczycy mogą zagryźć zęby i sprzedawać bez marży, aby przejąć rynek.

>Udziały chińskich marek samochodowych na świecie. Dopiero nabierają tempa

Dokładnie tak samo było w innych branżach i sektorach przemysłu. Politycy powinni więc przygotować państwa na taką ewentualność. Cła nie są tu najlepszym rozwiązaniem, bo to broń obusieczna. Rynek chiński jest bardzo ważny i europejskie marki nie chcą być tam blokowani dodatkowymi obostrzeniami będącymi odpowiedzią na działania Komisji Europejskiej.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby „poluzowanie” systemu podatkowego. Krótko mówiąc, zamiast wprowadzać kolejne rygory, zmniejszyć podatki i pozwolić europejskim firmom działać prężniej. Niestety, aktualna strategia tego nie zakłada, co spowalnia rozwój. Biurokracja też nie pomaga.

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nowe Renault Captur

Nowe Renault Captur na polskich drogach. Zasięg ponad 1000 km, dobra cena i lepsze wyposażenie

Spalone BMW

Spalone BMW powrócą na rynek? Producent stara się powstrzymać handlarzy