Nawet fani brytyjskiej motoryzacji mogą nie wiedzieć, że w tym projekcie uczestniczył jeden z potentatów branży motoryzacyjnej.
Tak, Aston Martin pomagał w stworzeniu tego auta, choć wydaje się to dziwne. Marka od zawsze zajmowała się produkcją sportowych modeli. Faktem jest jednak, że zdarzały się wyjątki. Przykładem może być Cygnet, czyli Toyota IQ „w przebraniu”. To był oczywiście zabieg mający na celu spełnienie norm emisji spalin. A jak jest w tym przypadku?
Oto Metro Frazer-Tickford, który jest znacznie rzadszy niż Bugatti Veyron. Serio. Jak doszło do jego powstania? Aston Martin podjął się współpracy z firmą Leyland. Metro, znane w całej Wielkiej Brytanii, zostało bazą do stworzenia luksusowego auta miejskiego. Pomysł wydaje się znajomy, ale wtedy nie było „drugiego dna”.
Metro Frazer-Tickford, czyli nie wiadomo co
W praktyce, Metro zostało uzupełnione skórą, Alcantarą, szyberdachem, tempomatem, dobrym zestawem audio oraz „elektryką”. Dziś nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, ale w latach 80. konwencjonalny pojazd miejski mógł jedynie pomarzyć o takim wyposażeniu. Niektóre elementy były rzadkością nawet w autach z segmentu D.
Aston Martin nie zapomniał również o stylistyce. Metro otrzymało body kit, w skład którego wchodzą przeprojektowane zderzaki i logo producenta. To drugie wydaje się najważniejsze… Co więcej, seryjny silnik o pojemności 1,3 litra został poprawiony przez brytyjskich inżynierów. Fabrycznie oferuje 80 koni mechanicznych.
Tylko 26 sztuk – jedna na sprzedaż
Samochód nie doczekał się produkcji wielkoseryjnej. Powstało zaledwie 26 egzemplarzy, z których tylko trzy otrzymały kierownicę po lewej stronie. I właśnie jeden z nich zmieni wkrótce właściciela. Pochodzi z 1982 roku i należał do ówczesnego fotografa Ferrari, Wendala McBride’a.
Samochód zdobi lakier Cairngrom Brown, którego uzupełnieniem jest beżowe wnętrze. Jego aktualny przebieg to 15 tysięcy kilometrów. Według specjalistów, Metro Frazer-Tickford może osiągnąć cenę 45 tysięcy funtów. Uwzględniając aktualny kurs (5,54) to niemal 250 tysięcy złotych.
Czy rzeczywiście znajdzie się tak zdeterminowany klient? Mamy wątpliwości. Samochód jest rzeczywiście rzadki, ale to jego jedyna „wyjątkowość”. Za sprzedaż odpowiada H&H Classics.