Nie jest tajemnicą, że idea środowiskowa ewoluowała w ideologię. To sprawiło, że różne gałęzie gospodarki uległy destabilizacji. Odczuł to amerykański rynek, który ma przed sobą duże wyzwania. Sytuacja europejska wydaje się jeszcze bardziej dotkliwa – zarówno dla firm, jak i konsumentów.
20 stycznia doszło do oficjalnego zaprzysiężenia nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump zapowiedział prawdziwą rewolucję. Abstrahując od jego poglądów politycznych, nie jest to człowiek, któremu brakuje odwagi czy decyzyjności. Jego plany będą oddziaływać na cały świat.
Amerykański rynek – rewolucja zwrotna
Nie jest tajemnicą, że nowy prezydent USA podchodzi sceptycznie do wszelkich zapisów związanych z Zielonym Ładem. Według niego jest to przesadnie kosztowne dla gospodarki i niszczy jej konkurencyjność. Patrząc na europejski przemysł, może mieć rację.
Trump chce skupić się przede wszystkim na potrzebach klientów. Krótko mówiąc, to oni mają decydować, co chcą kupować, a nie politycy narzucający standardy, które zmniejszą sprzedaż i rentowność przedsiębiorstw.
Jest już jasne, że stany Zjednoczone nie będą dążyć do 50-procentowych udziałów samochodów elektrycznych w 2030 roku. To bardzo ciekawe posunięcie, które może być początkiem rewolucji zwrotnej.
Skrajna lewica zawsze „rodzi” wzrost aktywności prawicy. I właśnie dotarliśmy do takiego momentu. Jak zwykle w takich sytuacjach, nie wszyscy na tym skorzystają. Pamiętajmy, że poprzednia strategia skłoniła liczne firmy do ogromnych inwestycji. Zmiany polityczne mogą wyeliminować ich sens.
Co na to Musk?
Donald Trump zamierza ratować amerykański rynek stosując obostrzenia wobec producentów spoza Stanów Zjednoczonych. Cła to oczywiście jeden z licznych pomysłów, które zostaną zrealizowane.
Jak podaje The New York Times, administracja prezydencka rozważa także wycofanie dopłat do aut elektrycznych, które dziś wynoszą 7500 dolarów. Na pierwszy rzut oka wydaje się to sprzeczne z potrzebami Elona Muska, który postanowił wesprzeć nowego prezydenta.

Sięgając jednak nieco głębiej, może to okazać się dobry ruch. Konkurencja spoza USA zostanie obciążona cłami, a lokalne marki skupią się na autach spalinowych. Brak dotacji może więc zrekompensować mniejsza rywalizacja.
Tesla ma nie tylko fanów, ale też wyznawców, którzy potrafią bronić swoich wyborów niczym politycy własnych partii. Czasami przypomina to dawne fora i kłótnie między pasjonatami Golfów a Civiców.
USA a Europa
47. prezydent Stanów Zjednoczonych może więc działać na korzyść Elona Muska – tak naprawdę nie widzimy innej możliwości w aktualnej sytuacji. Jak zareaguje na to Europa? Miejmy nadzieję, że pobudką.
Nie ma wątpliwości, że decyzje dotyczące motoryzacji, które podejmie Trump będą miały swoje skutki również dla europejskich producentów. Oni także muszą się liczyć z dodatkowymi obostrzeniami w Stanach Zjednoczonych. Czy Komisja Europejska powinna zareagować cłami wobec marek zza oceanu?
Oczywiście, że nie. To krótkowzroczne działania, które nie przyniosą niczego dobrego – w dalszej perspektywie mogą wręcz zaszkodzić. Jedynym rozwiązaniem jest cofnięcie lub całkowita modernizacja Zielonego Ładu, ETS-ów i innych absurdalnych pomysłów, które eliminują konkurencyjność europejskich producentów.
Koszty zmian będą horrendalne, ale i tak mniejsze, niż skutki długofalowe, jakie czekają cały przemysł. Aktualnie panujące zasady pomagają głównie firmom z Dalekiego Wschodu. I trzeba o tym głośno mówić.