Pierwsze oznaki tupnięcia nogą? Być może. Włoska marka nie jest tak ochoczo nastawiona do elektromobilności, jak można było przypuszczać po wypowiedziach władz całego koncernu.
Alfa Romeo jest prawdziwą legendą, która wpisała się do historii motoryzacji – i to na różnych płaszczyznach. Odegrała istotną rolę w sporcie motorowym, a do tego stała się ikoną designu samochodowego. I jest nią do dziś.
Można odnieść wrażenie, że rewolucja przemysłu motoryzacyjnego nie jest an rękę temu producentowi. Dlaczego? Ma to związek z konserwatywnym stylem, który dotyczy zarówno stylistyki, jak i koncepcji napędowej.
Co prawda w gamie jest już model elektryczny, Junior EV, ale nie będzie on stanowił wolumenowego produktu. Podejrzewamy, że wkrótce pojawią się kolejne Alfy na prąd, jednakże to nie oznacza zerwania z tradycją.
Zmiana nastawienia
Przypomnijmy, że w sierpniu 2021 roku plany były zupełnie inne. Koncern zakładał, że od 2027 roku będzie sprzedawał tylko elektryczne modele tej marki – zarówno w Europie, jak i Ameryce Północnej oraz Chinach. Co się zmieniło?
To proste. Sztuczne regulowanie wolnym rynkiem jest zawsze nierozsądnym pomysłem, dlatego polityczne naciski zadziałały tylko na producentów, a nie klientów, którzy wciąż nie interesują się samochodami akumulatorowymi w wystarczającym stopniu.
Wcześniej zakładano, że władzom Unii Europejskiej uda się wymusić zmianę trendów. Stworzyli do tego specjalne narzędzia (dotacje, bonusy, przywileje), które miały przyspieszyć ten proces. To oczywiście było krótkowzroczne.
Efekt jest dziś taki, że elektryki nie bronią się same. Gdy jakiś rząd rezygnuje lub drastycznie zmniejsza dotacje na zakup takich aut, to błyskawicznie osłabia popyt. Ludzie zostali nauczeni, że kupuje się wtedy, gdy państwo do tego dopłaca. I to kolejny krok w stronę socjalizmu.
Alfa Romeo (jednak) wierne tradycji
Jean-Philippe Imparato, który najpewniej przejmie stery koncernu Stellantis (po kadencji Carlosa Tavaresa) udzielił wywiadu dla Autocar, w którym zasugerował, że przyszły szef Alfy Romeo, Santo Ficili ma zachować elastyczność w kontekście układów napędowych.
Przez ostatnie lata obawiano się, że nowe generacje Giulii oraz Stelvio otrzymają napędy wyłącznie elektryczne. Za słaby popyt na samochody akumulatorowe doprowadził Włochów do refleksji – całe szczęście. Teraz jest już wiadomo, że oba modele segmentu D zachował warianty napędowe oparte na silnikach spalinowych.
Najpewniej będą to hybrydy nowej generacji. Na tym etapie nie da się przewidzieć, czy otrzymają technologię HEV, czy jednak plug-in. Ta pierwsza byłaby bardziej przystępna cenowo i mniej angażująca pod względem użytkowym, ale druga stanowi lepszy kompromis ze względu na duży zasięg w trybie elektrycznym.
Nowości mają bazować na architekturze STLA Large, czyli tej największej. Jest zbudowana pod kątem montażu jednostek elektrycznych, ale może również być zintegrowana z silnikami spalinowymi.
Stelvio nowej generacji ma pojawić się na rynku już w 2026 roku. Jeszcze większy model z takim rodzajem nadwozia zadebiutuje kilkanaście miesięcy później. To oznacza, że producent chce wrócić na właściwe tory i zwiększyć swoje udziały rynkowe.