Deficyt rąk do pracy w branży transportowej powoduje, ze stanowiska za kierownicą są rozdawane niemal wszystkim. W niektórych ogłoszeniach o prace nie jest wymagane żadne doświadczenie, a nawet proponuje się zapłatę za kurs na kategorię C+E.
To sprawia, że wielotonowe zestawy prowadzone są również przez ludzi, którzy nie do końca zdają sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. Te same osoby potrafią podejmować absurdalne decyzje prowadzące do bardzo poważnych zdarzeń drogowych.
Oto kolejny tego przykład – tym razem z ulicy Warszawskiej w Bielsku-Białej. Pewien zawodowiec pomylił zjazdy i postanowił szybko „naprawić” swój błąd. Niestety, zamiast skorzystać z innego zjazdu, zdecydował się na wykonanie brawurowego manewru.
Nie przejmował się skarpą, trawą i strefą wyłączoną z ruchu. Miał też w poważaniu innych kierowców, którzy musieli nagle hamować, by nie wjechać w naczepę. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że warunki pogodowe były trudne – zmrok, śliska nawierzchnia i mżawka potęgowały ryzyko.
Czy wykonanie tak karkołomnego manewru było uzasadnione? Oczywiście, że nie. Błąd kosztowałby kierowcę maksymalnie 5 minut, bo mógł spokojnie wrócić na główną drogę wykorzystując inny zjazd.
Wolał jednak narazić siebie i innych na niebezpieczeństwo. Do tego zasłużył na solidny mandat. Takie zachowania są niedopuszczalne i warto zastanowić się, czy nie powinny podlegać zabieraniu prawa jazdy „zawodowcom”.