Niestabilna sytuacja za wschodnią granicą, problemy gospodarcze i szalejąca inflacja wpływają na ceny paliw.
Niestety, jest bardzo drogo, a może być jeszcze drożej. Dziś na stacjach można zapłacić 7 złotych za litr zwykłego oleju napędowego. To naprawdę horrendalna suma, biorąc pod uwagę to, że jeszcze kilka miesięcy temu ceny były o blisko 30 procent niższe.
Jeżeli samochód zużywa 8 litrów ropy na 100 kilometrów, to łatwo policzyć, że pokonanie takiego dystansu będzie kosztować aż 56 złotych. To naprawdę spora suma. Nie ma więc wątpliwości, że firmy transportowe mają przed sobą bardzo ciężkie miesiące.
Tarcza tarczą, rzeczywistość rzeczywistością
Znając sposób działania rządu, nie należy spodziewać się wyraźnej i przede wszystkim stałej obniżki, która zapobiegłaby kryzysowi. Ponadto, wojna na Ukrainie potęguje niepokój wśród kierowców, którzy starają się gromadzić zapasy. To z kolei sztucznie „pompuje” wydatki, bo właściciele stacji starają się wykorzystać sytuację.
Niepokojąca tendencja może utrzymać się przez wiele miesięcy. Wielu specjalistów twierdzi, że litr 95-tki może wkrótce kosztować 7,5 złotego. Brzmi to fatalnie, ale trzeba się liczyć z takim scenariuszem. Sytuacja jest bardzo niestabilna.
Wzrost cen paliwa spowoduje oczywiście podniesienie wydatków w innych dziedzinach. Cena za transport zostanie przeniesiona na produkt. Finalnie zapłaci za wszystko konsument. Życie stanie się więc droższe, niż dotychczas.