Wiele mówi się na temat baterii litowo-jonowych pod kątem wydajności. Nie jest tajemnicą, że daleko im do ideału.
Wyraźnie zwiększają masę pojazdu, długo się ładują i nie oferują zazwyczaj dużego zasięgu. Koncern General Motors chce pójść do przodu w tej dziedzinie i rozpoczął partnerstwo, którego celem jest wdrożenie na rynek baterii litowo-metalowych.
Warto zaznaczyć, że nie jest to nowy wynalazek. Pierwsze akumulatory wykorzystujące tę technologię zadebiutowały już w latach 80. Wtedy jednak szybko straciły na znaczeniu ze względu na krótką żywotność i spięcia prowadzące do samozapłonu. Chwilę później pojawiły się baterie litowo-jonowe i cały pomysł stracił rozpęd.
W końcu jednak nastąpił prawdziwy przełom. Specjaliści zastosowali ceramiczne elektrolity, które zniwelowały kluczowe problemy. Teraz nie ma mowy o zwarciach czy właściwościach palnych.
General Motors lubi to
Amerykańska firma widzi w tym nadzieję. Wydajność tych konstrukcji jest znacznie większa, niż aktualnie stosowanych ogniw Li-Ion. Charakteryzują się dwukrotnie większą gęstością energii, a przy tym ich produkcja jest o połowę tańsza.
Jak przekonują przedstawiciele koncernu, w niedalekiej przyszłości auta elektryczne stosujące takie baterie mogą pokonywać 500-600 mil czyli 805-966 kilometrów na jednym pełnym akumulatorze. Co więcej, większa gęstość energii umożliwiłaby stosowanie lżejszych zestawów zapewniających takie same zasięgi, co litowo-jonowi konkurenci.
Do 2023 roku powstanie przedprodukcyjny prototyp, który ma doprowadzić do debiutu produkcyjnego rozwiązania – dwa lata później. Jeżeli założenia się sprawdzą, koszty zostaną zmniejszone, a zasięgi wzrosną. I na to liczymy.