Ta scena grozy miała miejsce w Brooklynie.
Pewien policjant zatrzymał na kontrolę podejrzany samochód. Po krótkiej konwersacji z kierowcą poprosił go o wyjście z samochodu. Ten jednak odmówił, po czym zaczął odjeżdżać z funkcjonariuszem uczepionym do jego drzwi. Po chwili policjant puścił się, a następnie uderzył i koziołkował po asfalcie. Wezwał jednak posiłki i sam rozpoczął pościg. Gdy dogoniono sprawcę, zdecydowano się na staranowanie, które zakończyło się dachowaniem SUV-a. Potem wyciągnięto go przez rozbitą szybę i „przyklejono” twarzą do asfaltu. Uciekinier jęczał z bólu, ale jakoś mnie to nie rusza, tym bardziej że mógł poważnie uszkodzić innego człowieka. Głupota powinna czasami boleć i w tym przypadku rzeczywiście bolała…