Jak to jest, że w Stanach nie brakuje 5-litrowych silników, a w Europie wycofuje się jednostki, które tam wydają się wręcz zawstydzająco małe?
Niby wszędzie podchodzi się coraz bardziej rygorystycznie do emisji spalin, ale wydaje się, że w Europie ma to największe odbicie na klientach. Pierwsza sprawa to absurdalnie wysokie ceny za nowe samochody, a druga – coraz popularniejsze zjawisko wycofywania modeli, które dobrze się sprzedają, ale nie są na tyle ekologiczne, by spełnić unijne standardy.
I taki los może czekać Suzuki Jimny. Najnowsze wcielenie tego auta przebiło najśmielsze oczekiwania polskiego oddziału marki – popyt przerasta podaż i czas oczekiwania na swój egzemplarz może przekraczać nawet rok. Mimo tego, japońska terenówka może skończyć swoją przygodę w Europie, bo silnik, z którym jest dostępna nie sprosta nadchodzącym normom.
Czy Suzuki upora się z tym problemem? Są na to dwa rozwiązania. Pierwsze, dość ekwilibrystyczne, dotyczy przekształcenia Jimny w auto… użytkowe. To wiązałoby się z usunięciem (i tak zbędnego) drugiego rzędu foteli, zwiększeniem przestrzeni użytkowej i homologowaniem na vana. Druga koncepcja, bardziej zaawansowana, to wrzucenie pod maskę którejś z jednostek spełniających oczekiwania włodarzy UE, ale… już niekoniecznie potencjalnych klientów. Jesteśmy więc ciekawi, jaka ścieżka zostanie wybrana. Być może marka ma jeszcze inny pomysł?