Kontrole policyjne mają różny charakter. Przeważnie dotyczą kierowców i polegają na sprawdzeniu dokumentów oraz stanu trzeźwości.
Tym razem jednak pewien warszawski patrol postanowił sprawdzić rowerzystę. Mężczyzna okazał swoje dokumenty, co nie było wystarczające. Musiał także oddać swój plecak, wyjąć z niego rzeczy i pokazać każdą kieszeń. Z pewnością dla 18-latka nie było to przyjemne doświadczenie, tym bardziej przy -11 st. Celsjusza na dworze.
Funkcjonariusz argumentował swoją kontrolę częstym kradzieżami rowerów na Woli. Z jednej strony można to zrozumieć, ale z drugiej – są pewne wątpliwości. Mogło się obyć bez kilku niepotrzebnych pytań (np. o dokumenty telefonu, jakby ktoś je nosił przy sobie…) i dogłębnego sprawdzania w takich warunkach. Kluczowy był bowiem numer ramy i dowód osobisty. Sami to oceńcie: