Świat Formuły 1 jest zdominowany przez kilka zespołów i ogromne pieniądze. Nikogo to nie dziwi, bo duże liczby od zawsze rządzą motorsportem. Czasem jednak zaburzają zdrową rywalizację, co zwyczajnie psuje widowisko.
Aktualny sezon zdominowany jest przez Mercedesa, za którym starają się nadążyć Ferrari i Red Bull. Absolutna końcówka stawki to natomiast Williams. Choć obaj kierowcy teamu z Grove zajmują zazwyczaj dwie ostatnie pozycje, wydaje się, że jeden dysponuje, mimo wszystko, lepszą maszyną.
Specjaliści z branży analizujący przejazdy kierowców sugerują, że różnice między bolidami Russella a Kubicy są wyraźne, co odzwierciedlają osiągi (przede wszystkim prędkości maksymalne), jak i nagrania „on board”, które pokazują, że idealny tor jazdy Polaka nie daje zamierzonych efektów.
Bolid Roberta wpada w nadsterowność i nieustannie szuka przyczepności, podczas gdy maszyna Brytyjczyka, choć wciąż za wolna, potrafi „przykleić się” do asfaltu. Obaj kierowcy dysponują więc kiepskimi sprzętami (na tle całej stawki), ale to Russell może mieć lepsze warunki pracy. Poniższy materiał powinien to lepiej zobrazować niż same słowa.
To oczywiście boli polskich kibiców. Młody Brytyjczyk ma przed sobą dużą karierę i z pewnością sporo osiągnie. Kubica jest natomiast w bardzo ciężkiej sytuacji, ponieważ nie jest już najmłodszy i nie stoi za nim nikt poza sponsorem. Czy to oznacza, że jesteśmy świadkami końca kariery Roberta w F1? Nie.
Obserwatorzy środowiska F1 doskonale wiedzą, że tak ogromne różnice nie mogą brać się z umiejętności kierowców. To wręcz niemożliwe. Jeżeli Polak otrzyma propozycję testów w przyszłym sezonie od któregokolwiek teamu, nie mam wątpliwości, że wykorzysta szansę – pod warunkiem, że stanie za nim aktualny sponsor. Swoje wciąż bardzo wysokie umiejętności udowodnił podczas Grand Prix Monako, gdzie zaskoczył wszystkich sceptyków. Nie ma zatem mowy o ograniczeniach fizycznych.
Robert nie jest kierowcą, który porywa się z motyką na księżyc i dopiero wtedy, gdy jest pewien swojej gotowości, podejmuje się wyzwań. Niestety, bolid Williamsa nie pozwala mu na rozwinięcie skrzydeł i może zaburzać obraz wielu kibicom.Miejmy nadzieję, że polski talent wróci do gry we właściwym dla siebie kombinezonie. W każdym zespole byłby w stanie punktować, ale otrzymanie „fotela” nie jest takie proste. Pozostaje więc trzymać mocno kciuki i wierzyć, że ta niezwykła historia nie zamknęła jeszcze najważniejszego rozdziału.