Wojciech Krzemiński
Opel przedstawił polskim klientom nowego crossovera.
To oczywiście debiutujący na rynku Crossland X. Pod względem stylistycznym nawiązuje do najnowszych projektów niemieckiej marki. Wygląda więc elegancko i nowocześnie zarazem. Jako że należy do „uterenowionego” segmentu, posiada lekko zwiększony prześwit i dodatkowe osłony, które chronią karoserię przed otarciami. We wnętrzu znajdziemy natomiast dobre materiały, porządną ergonomię i rozbudowane multimedia.
W gamie jednostek napędowych znajdziemy natomiast pięć propozycji. Rolę podstawowego benzyniaka pełni 1,2-litrowa konstrukcja generująca 81 KM. Osoby zainteresowane czymś mocniejszym mogą postawić na silnik turbo o tej samej pojemności występujący w dwóch wariantach: 110- i 130-konnym. Słabsza opcja współpracuje z 5-biegowym manualem lub 6-biegowym automatem, a ta mocniejsza – z 6-biegową skrzynią ręczną. Osoby zainteresowane dieslem, mogą postawić na 1,6-litrową jednostkę, która również występuje w dwóch wariantach: 99 i 120 KM. W obu przypadkach za przeniesienie napędu odpowiada 6-przełożeniowy manual.
Auto występuje w trzech poziomach wyposażenia: Essentia, Enjoy, Elite. Już w podstawie ma na liście wyposażenia m.in.: LED-owe światła do jazdy dziennej, elektryczne i podgrzewane lusterka, elektryczne szyby przednie, komputer pokładowy, radioodtwarzacz z wejściem USB i systemem Bluetooth, centralny zamek, komplet poduszek, tempomat adaptacyjny, układ monitorowania ciśnienia w ogumieniu, a także systemy monitorowania pasa ruchu, wspomagania ruszania pod górę i rozpoznawania znaków (w ofercie od 2018 roku).
Za wersję podstawową trzeba zapłacić 59 950 zł. I jest to cena adekwatna do jakości, jaką oferuje nowy model Opla. Spodziewam się więc naprawdę dużego zainteresowania tym modelem i jeszcze większego sukcesu rynkowego, niż miał miejsce w przypadku Mokki.
