w ,

MINI One D – Jeżeli nie lubisz prowadzić, to polubisz…

Przyjemność z jazdy to jedna z największych wartości, jakie może nam ofiarować motoryzacja. Z niektórych aut trzeba ją umiejętnie wydobyć. Z innych się nie da, bo nie drzemie w nich żaden potencjał. Są jednak też takie samochody, które potrafią podać ją na tacy (a raczej kierownicy). I właśnie do tej ostatniej, elitarnej grupy należy MINI. Wersja One D udowadnia natomiast, że moc jednostki nie ma tu większego znaczenia.

mini_one_d_2

Karoseria
Prezentowany egzemplarz nie został wyposażony w ?fajerwerkowe? dodatki, a i tak mocno przykuwa uwagę. To już trzecia generacja nowego MINI i śmiało można stwierdzić, że wygląda najśmielej ze wszystkich, które zdążyliśmy poznać. Pas przedni tworzą reflektory w chromowanych okularach, duży grill i proporcjonalnie długa maska. Z kolei tylna część karoserii to spore lampy, srebrne zdobienia i delikatnie pochylona szyba zintegrowana ze spojlerem dachowym. Dopełnieniem całości są 16-calowe, klasyczne felgi. Wygląd to rzecz gustu, ale bez wątpienia znaczna większość fanów motoryzacji stwierdzi, że ten model prezentuje się lepiej niż dobrze.

mini_one_d_3

Wnętrze
We wnętrzu wieje świeżością. Owszem, faktura kokpitu przypomina poprzednie wcielenie MINI, ale zmian jest tu sporo. Przede wszystkim z konsoli środkowej zniknął prędkościomierz, który wraz z obrotomierzem znajduje się teraz przed kierownicą ? i dobrze, wszystko wróciło do normy. Miejsce ?licznika? zajęły natomiast ekran nawigacji, panel radia i diodowa obwódka, która zmienia swój kolor zawsze wtedy, gdy ustawiamy? cokolwiek (np. klimatyzację, głośność muzyki, czy tryb jazdy). Warto dodać, że personalizacja obejmuje również oświetlenie całego wnętrza (do wyboru kilkanaście barw). Największą zmianą ?na plus? są jednak materiały wykończeniowe. Teraz mogę bezsprzecznie oznajmić, że jest tu znacznie bardziej premium. Co równie istotne, poprawiła się też ergonomia.

mini_one_d_4

Fotele przednie są bardzo dobre z kilku powodów. Po pierwsze, zostały odpowiednio wyprofilowane. Po drugie, zamontowano je nisko, czyli tak, jak montować się powinno. Po trzecie i ostatnie, mają duży zakres regulacji (nawet długości siedzisk) ułatwiający dobranie odpowiedniej pozycji. Z tyłu sytuacja jest zupełnie inna. Tam też znajdują się dwa miejsca, ale trzeba je uznać za ?lekko rezerwowe?. Gdy z przodu będą podróżować wysokie osoby, to te, które usiądą za nimi przyjmą pozycję ?turecką?. Dodam, że z konieczności. Przestrzeni na nogi jest po prostu mało, ale taki już urok miejskich samochodów.

mini_one_d_5

Ten urok związany jest również ze skromną pojemnością bagażnika ? 211 litrów nie jest uspokajającą wartością w przypadku rodzinnych wakacji, ale na ?tygodniowe? zakupy z pewnością wystarczy. Poza tym, rozłożenie oparcia tylnej kanapy zaowocuje wzrostem do 731 litrów, a to jest już niezły rezultat.

mini_one_d_6

Technologia
A co mieszka pod maską? Nowa, 3-cylindrowa jednostka wysokoprężna o pojemności 1,5 litra, która współpracuje z 6-biegową skrzynią manualną. Wykrzesano z niej 95 KM (przy 4000 obr./min.) i 220 Nm (od 1750 obr./min.). Te dane może nie powalają, ale trzeba pamiętać, że auto waży 1190 kg, więc nie na tyle dużo, by wyraźnie brakowało mocy. Potwierdzają to pomiary przyspieszenia i prędkości maksymalnej ? MINI One D osiąga setkę w około 11 sekund i potrafi rozpędzić się do 190 km/h. Czy w stylowym aucie miejskim potrzebne są lepsze wyniki? Oczywiście, że nie. Należy przy tym dodać, że w dziedzinie ?ekonomii silnikowej?, prezentowana wersja nie ma się czego wstydzić. Średnie spalanie z całego testu wyniosło dokładnie 5,9 litra, co trzeba uznać za niezłe osiągnięcie, tym bardziej że nie głaskałem pedału gazu.

mini_one_d_7

Wrażenia z jazdy
Na samym początku te(k)stu marudziłem coś o przyjemności z jazdy. A teraz pomarudzę o tym nieco szerzej? Otóż, MINI, bez względu na mieszkający pod maską silnik, prowadzi się jak marzenie. Jest wzorem do naśladowania i to nie tylko w swojej klasie. Układ kierowniczy i zawieszenie to jeden z najbardziej zgranych duetów, jakie przyszło mi testować. Owszem, przy wyższych prędkościach, podczas ?drobnych szaleństw? może brakować kilku koni mechanicznych, ale frajdę z prowadzenia tego auta możemy czerpać nawet jadąc spokojnie. Warunek jest jeden: towarzystwo wielu zakrętów.

mini_one_d_8

Bardzo fajnie, że inżynierowie wyposażyli ten model w system pozwalający wybrać jeden z trzech trybów jazdy, wpływających na pracę silnika, podwozia i układu kierowniczego. Na Green Mode postawi ten, kto ma tylko dwie dychy na wachę. Mid Mode wybierze kierowca szukający kompromisu pomiędzy jazdą ?cywilizowaną? a nieco szaloną. Sport Mode, jak sama nazwa wskazuje, został zarezerwowany dla tych, którzy chcą czegoś więcej. Tak, wiem, to dalej niewielki diesel. Sęk w tym, że wysoki moment dostępny ?od samego dołu? sprawia, że skromna moc nie jest wcale odczuwalna.

mini_one_d_9

Nie można oczywiście ukrywać, że MINI nie rozpieszcza komfortem, jak limuzyny za pół miliona. Nie jest jednak bezkompromisowe, dlatego kręgosłup, jak i ostatni posiłek pozostaną tam gdzie być powinny? Warto również zwrócić uwagę na poręczność samochodu. Niewielkie gabaryty i wystarczająco wiele przeszkleń pozwalają na bezproblemowe manewrowanie w najbardziej zatłoczonych miejscach.

mini_one_d_10

Okiem przedsiębiorcy
MINI to propozycja dla indywidualistów, którzy chcą zapłacić więcej i mieć coś unikatowego. Auto nie cieszy się więc ?flotową? popularnością, gdyż w tych środowiskach liczy się przede wszystkim ekonomia. No właśnie, jak wyglądają ceny? Podstawowe MINI One (75-konny benzyniak) możemy mieć za 69 900 zł. Za wersję One D trzeba zapłacić co najmniej 84 400 zł. Egzemplarz testowy, który widnieje na zdjęciach, to z kolei wydatek prawie 120 tysięcy.

mini_one_d_11

Z tego (cenowego) powodu ważna jest oferta finansowa. Pierwszą popularną formą jest oczywiście kredyt z wpłatą własną od 0% i okresem umowy od 12 do aż 120 miesięcy (waluta: PLN). Z drugiej strony mamy natomiast leasing, który może trwać od 24 do 60 miesięcy (wartość końcowa: pojazdu od 0,5 do 40%).

mini_one_d_12

Podsumowanie
MINI One D jest stylowym, świetnie prowadzącym się i oszczędnym autem. Jego cena sprawia jednak, że grono nabywców nie będzie się zwiększało tak szybko, jak… dług publiczny. I właśnie w tym tkwi siła indywidualizmu.

 

Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński

 

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Donkervoort D8 GTO Bare Naked Edition

Citroen Aircross Concept