Coraz większa liczba producentów samochodów wycofuje się z dużych imprez motoryzacyjnych. Nie inaczej jest w przypadku międzynarodowych targów, czego przykładem może być Frankfurt.
Pierwsze oceny specjalistów z branży nie są zbyt pochlebne. Główne zalety tegorocznej edycji to jedynie kilka istotnych premier (m.in.: Defender, ID.3 i EQS) i auta zabytkowe, które nie są w stanie stworzyć na tyle dużego i dobrego wrażenia, by można było mówić o sukcesie.
Wśród nieobecnych jest Nissan. Niektórych może to dziwić, ponieważ japońska marka mogła zaprezentować zupełną nowość, niezwykle istotną dla Europy – Juke’a drugiej generacji. Księgowi wzięli jednak kalkulatory w dłonie i doszli do wniosku, że nie będzie to opłacalny ruch.
Zamiast niego dali pole do popisu marketingowcom, którzy wpadli na pomysł, by stworzyć stoisko pośrodku… niczego w niewielkiej francuskiej miejscowości. Aby było jeszcze bardziej kontrowersyjnie, dodali nazwę „Francfort Show 2019”. Pewnie nie każdemu to się spodoba, ale udało się uzyskać rozgłos, co w tym przypadku jest kluczem…