Rejestratory jazdy są swego rodzaju czarnymi skrzynkami, które pozwalają kierowcom na posiadanie dowodu w razie niepożądanych zdarzeń drogowych.
Mogą także nagrać sytuacje z perspektywy świadka, co też miało miejsce tym razem. Już na wstępie można bezwstydnie zdradzić, że wydarzyły się tu dwie niezależne historie – obie o podobnym czasie i w tym samym miejscu (Kalifornia, Stany Zjednoczone).
Pierwsza dotyczyła zmiany pasów przez dwóch różnych kierowców. Obaj chcieli się znaleźć na środkowym. Na szczęście nie doszło do kolizji, choć jeden z nich został niemal zepchnięty. Gdy wszystko zostało ustabilizowane, nagle wyłonił się kierowca w japońskim aucie sportowym. Niestety, jechał bokiem do kierunku jazdy, co oznacza, że wpadł w poślizg. No cóż, kumulacja…