Złodzieje rozwijają się wraz z postępem technologicznym. Kiedyś wykorzystywali druty i łomy, a dziś – wystarczy jeden zaawansowany przedmiot elektroniczny.
Chyba już każdy z nas słyszał o kradzieży na walizkę. To metoda, która pozwala nieinwazyjnie wejść do kabiny niemal każdego nowoczesnego pojazdu. Przestępca może odjechać nie uszkadzając jakiegokolwiek elementu – oczywiście nie mając kluczyka.
Aby to było wykonalne, potrzebna jest wspomniana wyżej walizka, która ma za zadanie przechwycić sygnał i zwiększyć jego zasięg. W praktyce wygląda to tak, że złodziej podchodzi pod okno/posesję z tym nietypowym przedmiotem, a jego partner pociąga za klamkę odblokowując centralny zamek, następnie odpala auto za pomocą przycisku i… do widzenia.
To zagrożenie łatwej kradzieży jest ceną, jaką ponoszą klienci korzystający z systemów bezkluczykowych. Warto dodać, że nie jest to żadne rozwiązanie „premium” i można je mieć w niemal wszystkich aktualnie oferowanych samochodach.
Czy jest możliwość, by utrudnić zadanie złodziejowi? Skutecznym, choć dziwnym sposobem jest chowanie kluczyków w garnkach lub szkatułkach – metalowe przedmioty są w stanie odbić sygnał.
Czy producenci samochodów próbują z tym walczyć? Z tego, co udało mi się ustalić, są już na rynku modele posiadające piloty z systemami, które nie pozwalają na tak łatwe przechwycenie sygnału. Wśród nich znajdziemy Jaguara I-PACE, Range Rovera i Land Rovera Discovery. Miejmy nadzieję, że coraz więcej marek będzie zajmować się tym problemem.
To, jak szybko można odjechać nowym autem mając odpowiedni sprzęt pokazuje poniższe nagranie z Wielkiej Brytanii. Złodzieje zdołali sobie poradzić w 18 sekund. Sami zobaczcie: