Jak już doskonale wiecie, tegoroczne show w Genewie skradło Bugatti La Voiture Noire. To jednak nie oznacza, że Koenigsegg siedział w kącie wstydząc się swojej obecności… Wręcz przeciwnie!
Marka pokazała równie niesamowity projekt. Nazywa się Jesko i nie jest to przypadek. Takie imię nosi ojciec Christiana von Koenigsegga. To postać bardzo istotna z perspektywy całej firmy. Nie tylko wspiera syna, ale też uczestniczy w rozwoju marki. Nowy model jest więc hołdem dla taty – to miłe i piękne zarazem.
Wróćmy jednak do motoryzacji, bo to nie ma być kolejny wyciskacz łez… Sercem Jesko podwójnie doładowane V8 o pojemności 5 litrów. Pochodzi oczywiście z Agery. Silnik uzupełniono turbosprężarkami sprzęgniętymi z 20-litrowymi wykonanymi z włókna węglowego, które skutecznie „transportują” powietrze pod wysokim ciśnieniem (20 bar). Na paliwie 95-oktanowym jednostka oferuje 1280 KM, a na E85 – aż 1600 KM.
Przeniesienie takiej siły na asfalt koła nie jest łatwą sztuką, dlatego zwykły automat oczywiście nie wystarczył. Zastosowano tu od nowa zaprojektowaną przekładnię Light Speed Gearbox. Uzupełniona ją aż 6 sprzęgłami. Cała konstrukcja przypomina nieco rowerową przerzutkę opartą na trzech zębatkach. Efekt końcowy jest taki, że kierowca ma do dyspozycji 21 przełożeń, których zmiana trwa 20-30 milisekund. Totalne szaleństwo. Tak samo można określić osiągi tej bestii. Prędkość maksymalna wynosi bowiem absurdalne 480 km/h.
Co ciekawe, powstanie 125 egzemplarzy Jesko, co jest stosunkowo sporą liczbą. Produkcja roczna ma sięgać 40-50 sztuk. Ile jednak kosztuje ten hipersamochód? Chętny na zakup musi mieć do dyspozycji ponad 3 miliony dolarów albo… dużą zdolność kredytową.