w ,

Infiniti Q30 2.0t AWD Sport – A jednak inne…

Uczenie się na własnych błędach to w motoryzacji naturalna kolej rzeczy. Czy jednak jest najlepszą formą nauki? Niekoniecznie. Znacznie mniej kosztowne bywa korzystanie z doświadczeń innych, co pozwala na uniknięcie poważnych wpadek. Tutaj droga wydaje się nieco prostsza, choć daleko jej do banalności. Czerpanie garściami od konkurencji może bowiem powielić pomysły, co będzie wiązało się z utratą tożsamości i własnego charakteru, a co za tym idzie – porażką rynkową. Infiniti odrobiło jednak wszystkie lekcje i stworzyło na nowo samochód, który teoretycznie poznaliśmy kilka lat temu. Oto Q30!

Karoseria
Przyznajcie, wygląda genialnie. Ołówki projektantów japońskiej marki premium są od jakiegoś czasu dobrze naostrzone. Infiniti znalazło dla siebie taki nurt stylistyczny, który z jednej strony kipi elegancją, a z drugiej – pozwala na wyróżnienie się z tłumu. Wiele zależy od gustu obserwatora, ale moim nieskromnym zdaniem, to najodważniej narysowany kompakt na rynku. Zwróćcie uwagę na wszechobecne przetłoczenia, szeroki grill, obłe zderzaki, linię bocznych przeszkleń czy wreszcie zadziornie spoglądające reflektory. Coś pięknego.

W tym miejscu warto poszukać podobieństw do… Mercedesa klasy A. Tak, Q30 to bliźniacza konstrukcja, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Ba, drugi rzut też nic nie zdradza… Japończycy nie poszli na łatwiznę i nie tyle przekształcili, co stworzyli design auta od podstaw. Z zewnątrz trudno więc znaleźć cechy stylistyczne, które będą łączyć oba samochody. I wiecie co? Pod tym względem uczeń przerósł mistrza…

Wnętrze
W kabinie fan marki ze Stuttgartu może już dostrzec kilka wspólnych elementów. Wśród nich znajdziemy zegary, przyciski do sterowania szybami/lusterkami i panel klimatyzacji. Sam zamysł stylistyczny jest jednak zupełnie inny. Kokpit ma w sobie sporo japońskiego charakteru, co w tym przypadku jest komplementem. Przyjemne kształty idą tu w parze z niezłą czytelnością i taką też ergonomią. Jeśli chodzi o materiały, to trudno mieć zastrzeżenia. Plastiki są przyjemne w dotyku i częściowo uzupełnione chromowanymi wstawkami. Nie można również narzekać na spasowanie.

Rolę centrum dowodzenia pełni ekran multimedialny umieszczony na konsoli środkowej. Urządzenie jest całkiem łatwe obsłudze i szybkie w działaniu, co jest zasługą niezłego procesora. Najwygodniej z niego korzystać za pomocą małej klawiatury z pokrętłem, którą umieszczono pomiędzy fotelami. Warto też zwrócić uwagę na drążek automatycznej zmiany biegów, który nie przypomina zwykłej „wajchy” – niby detal, a cieszy.

Fotele ze zintegrowanymi zagłówkami nie tylko dobrze wyglądają, ale też odpowiednio podtrzymują ciało – nawet nieco większe, niż europejska średnia. Zakres regulacji jest dość spory, choć przydałaby się możliwość umieszczenia siedziska nieco niżej. W kompaktach premium nie ma co liczyć na wielką przestrzeń w drugim rzędzie. Q30 jest jednak pozytywnym wyjątkiem potwierdzającym regułę. Miejsca jest tu pod dostatkiem – zarówno na nogi, jak i głowy. Dwie dorosłe osoby odbędą tu zatem naprawdę wygodną podróż.

Co bardzo istotne, przedział pasażerski nie zabrał cennej przestrzeni bagażowej. W standardowej, 5-osobowej konfiguracji, kufer oferuje 430 litrów pojemności. To jeden z najlepszych wyników wśród hatchbacków reprezentujących segment C. Nie bez znaczenia są też regularne kształty i szeroki otwór załadunkowy. Jak widać, premium też może być praktyczne.

Technologia
Kolejnym objawem niemiecko-japońskiej współpracy jest zestaw napędowy. Pod maską mieszka 2-litrowa, mercedesowska jednostka benzynowa generująca 211 KM (przy 5000 obr./min.) i 350 Nm momentu (1200-4000 obr./min.). Ten spory potencjał trafia na obie osie za pośrednictwem dwusprzęgłowej przekładni automatycznej. Czy to oznacza przyzwoite osiągi? A i owszem. Przyspieszanie do pierwszej setki trwa 7,3 sekundy, a wskazówka prędkościomierza kończy swą wędrówkę dopiero przy 230 km/h. Znam ten silnik od lat i wiem, że tak jak prawdziwy Polak w sobotę… lubi trochę wypić. Średnia z całego testu (600 km, cykl mieszany), wyniosła 9,5 litra. Kierowcy o spokojniejszym usposobieniu mogą uzyskać wynik o litr niższy, choć da się również przekroczyć 13 litrów, jeśli pedał gazu bywa często przytulony do podłogi.

Wrażenia z jazdy
Praca podwozia przypomina Mercedesa klasy A, aczkolwiek można dostrzec pewne różnice. W Infiniti czuć nieco bardziej masę własną podczas gwałtownych zmian toru jazdy przy wyższych prędkościach. Z drugiej strony, zawieszenie japońskiego auta lepiej tłumi nierówności, a sama kabina wydaje się nieco dokładniej wyciszona. Manewrowanie, podobnie jak u niemieckiego kuzyna, nie wywołuje problemów, choć widoczność do tyłu jest przeciętna. Z pomocą przychodzą jednak czujniki i kamery pozwalające na utrzymanie lakieru na zderzaku.

Najmocniejsza jednostka w gamie Q30 ma w sobie sportowego ducha. Lubi wysokie obroty i skłania do ich wykorzystywania. Z kolei skrzynia biegów wystarczająco szybko redukuje i płynnie zmienia przełożenia (nie pozwalając sobie na pomyłki). Prezentowane Q30 ma tyle wspólnego z terenem, co ja z baletem mongolskim, dlatego napęd AWD trzeba uznać za ukłon w stronę bezpieczeństwa. Sprawdzi się więc podczas niekorzystnych warunków pogodowych, a o takie w Polsce nietrudno.

Okiem przedsiębiorcy
Ceny prezentowanego modelu startują od 99 500 zł. Za tę kwotę klient otrzymuje egzemplarz z podstawowym wyposażeniem, 122-konnym benzyniakiem, 6-biegową skrzynią manualną i napędem na przednią oś. Wersja Sport z 211-konnym dwulitrowcem, 7-przełożeniowym automatem i AWD kosztuje natomiast 158 876 zł – bez opcji dodatkowych, rzecz jasna. Japońska marka oferuje bazowe warunki finansowania, które dostosowywane są indywidualnie, dlatego o szczegóły należy pytać we własnym zakresie u najbliższego dealera.

Podsumowanie
Niby taki sam, a jednak inny. Infiniti nie poszło na łatwiznę i mimo bazy ze Stuttgartu, w dużej mierze stworzyło swój własny produkt, który może zainteresować nieco inną grupę nabywców. Taką współpracę i kuzynostwo można zrozumieć. A nawet polubić.

Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Honda HR-V 1.6 i-DTEC Elegance – Wybór logiczny

Sportowy duet !